piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 6

Wchodząc do domu zauważyłam na sofie Justina. Na początku nie przykułam do niego większej uwagi, lecz zdziwiło mnie jedno... że siedział pochylając się dziwnie nad stołem. Wyglądał jakby coś wąchał czy coś podobnego. Zaczęłam sobie wmawiać, że może coś rysuje, albo pisze i dlatego ma tak nisko głowę. Pospiesznie ale po cichu ściągnęłam buty i zaczęłam na paluszkach zbliżać się do niego. Po chwili zatrzymałam się w połowie drogi, bo moim oczom ukazał się biały proszek. W głowie miałam tylko jedno słowo, które kilkadziesiąt razy się powtarzało... "Narkotyki". Czyli moje nadzieje legły w gruzach. Co jeszcze skrywa ta rodzina ? Tkwiąc tak w tym samym miejscu, w którym się zatrzymałam nie panowałam już nad swoimi emocjami. Nie wiedziałam jaka będzie jego reakcja jak się wydrę.
- Co ty robisz ?!- wydarłam się tak, że chyba byłoby mnie słychać ze spokojem na górze. Justin gwałtownie odwrócił się, strącając na ziemię biały proszek.
- To... to nie tak jak myślisz...- zaczął się tłumaczyć. Miał bardzo spanikowaną minę.- Pozwól, że ci wszystko wytłumaczę.
- Ale co tu jest do tłumaczenia ? Ty ćpasz a to już jest nienormalne.- Moja reakcja się nie zmieniła, nadal miałam wysoko podniesiony głos.
- Ale nie krzycz i daj sobie to wszystko wyjaśnić.- mówił nadal, tym razem wyciągając powoli ku mnie rękę. Mimowolnie zaczęłam się do niego zbliżać. Jego wcześniej spięte mięśnie się rozluźniły, a twarz jakby się rozpromieniła. - Usiądź i posłuchaj- ciągnął dalej już spokojnym głosem. Usiadłam na skraju kanapy, jak najdalej od strzepniętego na ziemię proszku. - Wszystko zaczęło się 4 lata temu, jak koledzy namówili mnie na spróbowanie tego pierwszy raz. Potem nałóg się rozszerzył i już nad tym nie panowałem. Teraz chodzę na terapię, ale jakoś nie pomaga.- Gdy tak to opowiadał zrobiło mi się go żal. Głupio mi było, że się tak wydarłam, ale w sumie skąd mogłam wiedzieć.
- Kto o tym wie ?- zapytałam żeby przypadkiem nie palnąć głupoty przy mamie czy Tomie.
- Tylko moi przyjaciele... no i teraz ty.- powiedział. Zapadła niezręczna cisza. Po chwili Justin zaczął się śmiać. Tak sam do siebie.
- Em... co ci jest ?- zapytałam już prawie zwijającego się ze śmiechu chłopaka.
- Nie wiem, to chyba przez to- ledwo co zdołał wybełkotać. Zaczęłam się go bać, bo przecież nie wiedziałam co zrobi potem. Nagle przestał się śmiać i usiadł spokojnie na poprzednim miejscu. Patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem, jakby nieobecnym. Postanowiłam się nie odzywać tylko ze spokojem go obserwować. Wyglądał jakby miał za chwilę mnie zaatakować czy coś. Serce zaczęło mi łomotać jak nie wiem co. Powoli wyjęłam telefon z kieszeni, żeby w razie co zadzwonić do mamy, czy na policję. Strasznie trzęsły mi się ręce. Nie wiedziałam kiedy to ustąpi, nigdy nie miałam do czynienia z kimś "naćpanym" więc nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Gdyby wciągnął tego mało, nie byłoby takiej reakcji, tyle wiedziałam. Justin przybrał pozycję jak do skoku. Wiedziałam, że nie mogę zacząć krzyczeć bo będzie jeszcze gorzej. W głowie narodziły mi się dwa plany tak jakby ucieczki. Pierwszym z nich było udawanie że nic się nie stało i po prostu wyjście na luzie z salonu. Drugim było powolne wstanie a potem bardzo szybkie uciekanie po schodach do pokoju. Moim ciałem i umysłem rządził strach. Bałam się, że gdy zacznę biec to się poślizgnę lub potknę, więc pozostawał tylko pierwszy plan.
- No to ty się ogarnij a ja spadam do siebie- powiedziałam lekko drgającym głosem. Cały czas go obserwowałam kontem oka. Nie zmienił pozycji, lecz jego mina z zawadiackiego uśmieszka zmieniła się w zdezorientowaną. Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Wstając i odwracając się na pięcie schowałam telefon do kieszeni. Byłam strasznie głodna, ale nie zamierzałam wrócić się do kuchni po coś do jedzenia. Normalnym krokiem weszłam na górę już nie spoglądając co robi Justin. Nie mogłam tego tak zostawić. Musiałam to powiedzieć mamie, no chyba, że ona już o wszystkim wiedziała i znowu przede mną zataiła jakiś ciekawy fakt. Na dworze było już ciemno, więc wchodząc do pokoju zasłoniłam okno. Usiadłam spokojnie i zaczęłam wgapiać się w podłogę. Nie interesowało mnie co się dzieje tam na dole. Mama wracała dopiero za kilka godzin, więc miałam czas na poczytanie książki. Po pewnym czasie zrobiło mi się strasznie gorąco i dopiero wtedy zorientowałam się, że siedzę w bluzie dwa razy większej ode mnie. Przypomniało mi się też, że Harry miał napisać. Odruchowo wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Zauważyłam jedną wiadomość. Byłam pewna na 100% że to na pewno on napisał. Otwierając z pośpiechem wiadomość rozczarowałam się. To była wiadomość z sieci "ble ble ble" same nudy jak zawsze. Termometr za oknem wskazywał 2 stopnie. Czytając nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Sen był bardzo realny, ponieważ ukazywał moje spotkanie z Harrym. Były w nim przedstawione dokładne sceny. Gdy mi pożyczył bluzę, gdy spojrzeliśmy sobie pierwszy raz prosto w oczy. Pierwszy raz w życiu przytrafiło mi się takie coś. Randki z Alan'em nie były ciekawe... no może troszkę na początku. Potem stały się rutyną, zresztą nic ciekawego na nich nie robiliśmy. Nagle zerwałam się jak opętana. Książka która leżała mi na kolanach spadła na podłogę i narobiła trochę hałasu. Okazało się, że czytając książkę zasnęłam w ciuchach. Przez zasłonkę przebijały nieśmiało promyki słońca. Zapowiadał się słoneczny dzień. Moimi jedynymi planami na dzisiejszy dzień było pójście do toalety i przebranie się w świeże rzeczy. Byłam zła na siebie. Miałam porozmawiać z mamą a ja zasnęłam na pierwszej lepszej scenie w książce. Najdziwniejszym uczuciem było to, że czułam samą siebie i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bałam się spojrzeć na godzinę, więc najpierw odsłoniłam okno. Promienie słońca tak mnie poraziły, że przez jakieś kilkanaście sekund nie wiedziałam gdzie jestem. Nagle poczułam lekkie wibrowanie w kieszeni. To był mój telefon.
" Hej, tu Harry. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś ;). Właśnie jestem w drodze na casting, trzymaj kciuki xx" po odczytaniu sms'a zrobiło mi się miło na sercu. No i w końcu miałam jego numer. W jednej sekundzie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Z radością wręcz pobiegłam do toalety się przebrać i odświeżyć. Dołowała mnie tylko jedna myśl... że na dzisiejszy dzień nie miałam żadnych planów. Mama w pracy do 23:00 tak samo jak Tom, a z Justinem nie miałam zamiaru rozmawiać. Chyba był świadomy tego, że wczoraj go przyłapałam, przynajmniej miałam taką nadzieję.Głód który jeszcze wczoraj ściskał mi żołądek nie ustąpił. Budzik wskazywał 11:20 więc za jakiś czas Tom powinien wyjechać. Bluzę Harrego wrzuciłam do prania, ponieważ po przespanej w niej nocy nie ładnie pachniała. Ubrałam się w dresy i luźną bluzkę. Nie zamierzałam dzisiaj nigdzie wychodzić. Schodząc na śniadanie zauważyłam Tom'a kręcącego się w kuchni.
- Cześć- powiedziałam grzecznie. Nie chciałam się już z nim kłócić. Znudziła mnie zacięta walka.
- No Dzień Dobry- odpowiedział z nutą arogancji w głosie.- To chyba dla Ciebie- rzucił w moją stronę, wskazując palcem na kopertę. Podchodząc do niej, już z daleka widziałam, że to nie jest pismo mamy. Z jeszcze większym zaciekawieniem zabrałam się za otwieranie koperty.
"Przepraszam za wczoraj, chciałbym Ci to wszystko jakoś wynagrodzić. Nie chcę, żebyśmy byli skłóconym rodzeństwem. W domu będę o 15:00 więc pójdziemy zwiedzać Londyn. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.   Justin." Po przeczytaniu tego listu zrobiło mi się głupio. Miałam wyrzuty sumienia. Mogłam z nim jeszcze wczoraj porozmawiać, wyjaśnić i to ja go powinnam przeprosić za ten mój 'wybuch'.
- I co tam ciekawe pisze ?- zapytał Tom niby od niechcenia.
- A nic takiego, Justin chciał mi coś wyjaśnić.- odpowiedziałam sięgając po płatki. Skoro byłam sam na sam z Tom'em to wypadałoby z nim porozmawiać.
- A... ty tak z moją mamą na poważnie?- zapytałam niepewnie. Po chwili Tom zaczął się uśmiechać sam do siebie. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Jasne... przecież gdybym nie brał was na poważnie, to byście się do mnie nie wprowadziły.- jego reakcja mnie zaskoczyła. Nigdy w rozmowie ze mną nie był równie wyluzowany co teraz.
- No tak. Głupie pytanie zadałam, wybacz- powiedziałam uderzając się odruchowo ręka w głowę.
- Nie no co ty, nic się nie stało. A jak tam z Justinem ci się układa?- zapytał jakby był tym zainteresowany.
- Wczoraj przyłapałam go na braniu środków odurzających- przy końcu zdania mój głos nie był już taki pewny. Nie pamiętałam dokładnie co on wczoraj mówił.
- Co proszę ?- Tom spoważniał. Justin powiedział, że jego ojciec o wszystkim wie.
- No tak...
- Przecież on z tym już skończył .!- wykrzyknął Tom. Z jednej strony ucieszyłam się, że chociaż jest świadomy tego co jego syn robił.
- Ale spokojnie, mogę mu pomóc. Wczoraj sama byłam w szoku i nie wiedziałam co zrobić- mina Tom'a była pełna agresji
- A mówiłem mu... ja mu pokażę- i w jednym momencie, zaczęłam się bać o Justina. A co jak Tom coś mu zrobi? W końcu to jego syn a nie wiem, czy kiedyś nie było u nich przemocy w domu.
- Hej hej, nie wyżywaj się na nim. To nie jego wina, że wpadł ponownie w nałóg. Ja mu pomogę zobaczysz, jeszcze wszystko będzie dobrze, tylko nie mów mu, że wiesz.- postanowiłam zrobić wszystko dla mojego przyszłego brata.
- Ale obiecaj, że go z tego wyciągniesz- jego mina była już spokojna a w oczach dało się zauważyć cień troski i zaniepokojenia.
- Obiecuję- powiedziałam podnosząc prawą rękę do góry. Nagle zaczęło mi ponownie burczeć w brzuchu.
- Słyszę, że jesteś głodna. To ty coś zjedz a ja zmykam do pracy. Pamiętaj o obietnicy Czeeść.- nie mogłam uwierzyć w to, że jest już 12:00. Ten czas leciał szybko... o wiele za szybko. Brakowało mi rozmów z mamą. Gdybym wczoraj nie zasnęła tak szybko i mocno zapewne byśmy porozmawiały. Postanowiłam napisać do Harrego
" I jak tam ? ;) xx" krótka wiadomość i ja cała się trzęsłam ze strachu. Stan zakochała jest bardzo dziwny. Boisz się odpowiedzi na każdą wiadomość. Nie jesteś niczego pewna. Lecz po pewnej chwili dostałam zwrotnego sms'a
"Pojechałem sam, ponieważ moi znajomi się wycofali. Nie było to miłe uczucie, ale jury wypowiedziało się pozytywnie, więc jest szansa." Moją pierwszą reakcją na to było 'Pojechał tam SAM?' Jakie trzeba mieć serce, żeby na samym końcu zostawić przyjaciela z zespołu. Biedak, pewnie się stresował. Gdy zaczęłam o tym myśleć ogarnęła mnie panika i zupełnie nie wiedziałam dlaczego. Po małym śniadaniu zasiadłam przed telewizorem i zamierzałam tam siedzieć przez 3 godziny. Zauważyłam, że na szafce leża puste kartki i ołówek. Wzięłam jedną kartkę i zaczęłam szkicować. Ruchy mojej dłoni były delikatne ale precyzyjne. Zawsze gdy mi się nudziło na lekcji, zaczynałam rysować. Były to przeważnie tak jak i tym razem duże oczy. Do 15:00 czas zleciał szybko, ani się obejrzałam do domu wszedł Justin.
- Heej- odezwał się pierwszy.
- Cześć.- odpowiedziałam sucho.
- I jak przeczytałaś list?- zapytał ściągając buty i kierując się w moją stronę.
- No tak jakby- powiedziałam. Gdy się obejrzałam to tyłu i go zobaczyłam, przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Miałam byś nieugięta i nie dać się zmanipulować, ale obiecałam coś Tom'owi no i znowu zaczęły dręczyć mnie wyrzuty sumienia. Naprawdę starałam się go pokochać jako brata.
- To co... idziemy ? Czy wolisz zostać w domu?- zapytał. Szczerze mówiąc to wolałam wszystko oprócz siedzenia w domu.
- Pewnie, tylko skoczę się przebrać- po tych słowach popędziłam na górę, żeby zmienię dresy i koszulkę. Wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z szafki. Za oknem nadal świeciło słońce. Stwierdziłam, że skoro wychodzimy na chwilę, to włączę pralkę. Wrzuciłam pospiesznie wszystkie ciuchy leżące na podłodze do pralki i zeszłam na dół. Justin już stał pod drzwiami jak pies, który prosi o pozwolenie wyjścia na dwór.
- Szybko ci poszło- odezwał się śmiejąc się. Przebierałam się około 30 min. więc wiem że to była aluzja.
- Mam nadzieję, że dzisiaj jesteś trzeźwy pod każdym względem.- nie pozostawałam mu dłużna. Miałam nadzieję, że nasze spotkanie nie będzie się opierało na dogryzkach.
- Okej, możemy wychodzić ?- zapytał niecierpliwiąc się.
- No czekaj, jeszcze buty muszę ubrać- jakoś nie było mi do śmiechu. Nienawidziłam gdy ktoś mnie pośpieszał.
- Mam nadzieję, że nie powiedziałaś dzisiaj mojemu ojcu o wczorajszym wydarzeniu ?- teraz sumienie zżerało mnie jeszcze bardziej.
- Nie... mało z nim dzisiaj rozmawiałam- czułam jak robię się czerwona.
- Coś nie tak ? Bo jakaś się blada zrobiłaś- a jednak  nie zalałam się rumieńcem, tylko ze strachu zrobiłam się blada.
- Nie, wszystko w porządku. Możemy wychodzić.- powiedziałam zatrzaskując za sobą drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale miałam blokadę twórczą. Wiem, rozdział nie jest idealny, ponieważ zacięłam się mniej więcej w połowie. Wszelkiego rodzaju krytyki proszę zostawiać w komentarzach ;) xx

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 5

Podeszłam do walizki z ciuchami i zaczęłam ją rozpakowywać. Zwykłe ciuchy: jeansy, T- shirty itd. Nie wyróżniałam się zbytnio od zwykłych dziewczyn, co mnie cieszyło. A więc krótkie rękawki miały swoją półeczkę i tak wszystko zaczęłam segregować. W Polsce moja szafa była za mała, żeby segregować rzeczy, więc wrzucałam je gdzie popadło. Po zakończeniu rozpakowywania spojrzałam ogólnie na szafę. Nie wyglądało to źle. Za oknem już totalnie się ściemniło, więc zasunęłam zasłony. Jedyne co mnie zdziwiło to to, że były one ciemno zielone. Ten kolor nie pasował w ogóle do mojego pokoju, przynajmniej tak mi się wydawało. Nad łóżkiem wisiał dość duży, bordowy zegar, który wskazywał 19:45. Nagle przypomniała mi się moja rozmowa z mamą. Miałam z nią o tylu rzeczach porozmawiać a co wyszło ? Krótka kłótnia, której nie chciałam. Jutro mama idzie do pracy, a ja będę się sama nudzić w domu. Zapowiadało się ciekawie. Pocieszała mnie myśl, że o 17:00 miałam iść do jedynego miejsca, które znałam w Londynie. Byłam bardzo ciekawa co się wydarzy. Chłopak wyglądał na miłego i w ogóle. Z rozmyśleń wyrwała mnie mama, która lekko zapukała do drzwi.
- Proszę- odpowiedziałam łagodnym głosem, ponieważ nie chciałam się już kłócić.
- O, widzę że się rozpakowałaś- powiedziała mama z uśmiechem. Miałam nadzieję, że teraz porozmawiamy dłużej.
- Tak. Nie zdążyłyśmy porozmawiać- rzuciłam w stronę mamy, klepiąc wolne miejsce na łóżku obok siebie.
- Fakt. No ale trochę czasu mamy, bo Tom wraca dopiero o 23:00- mama wyglądała nadal na szczęśliwą, lecz w jej oczach pojawił się taki błysk. Jakby chciała się rozpłakać.
- Coś się stało ?- zapytałam, widząc co się dzieje.
- Nie... tak tylko coś mi się zebrało. Do szkoły pójdziesz myślę, że od nowego tygodnia. Dzisiaj dzwoniłam tam i powiedzieli, że jutro dadzą mi odpowiedź.- ucieszyła mnie ta wiadomość, jak i zdołowała. Miałam zostać 4 dni w domu... sama.
- To dobrze... ale co ja będę robić przez ten czas sama w domu?- zapytałam mamę z minką smutnego pieska.
- Hmmm... mogę dać ci plan miasta, tylko jest dość duży. Ja będę wracała do domu o 20:00 a Tom będzie wychodził o 12:00, więc nie będziesz aż taka samotna.- No teraz to mnie mama pocieszyła. Miałam zostawać sam na sam z Tom'em przez 6 godzin? Szczerze mówiąc, wtedy zaczęłam się bać.
- Plan miasta.... okej. Tylko co ja mam z nim robić?- zapytałam mamę.
- No możecie porozmawiać, on ci poopowiada jak jest u niego w pracy, a ty mu możesz opowiedzieć coś innego. Zobaczysz nie będzie tak źle. - czyli krótko mówiąc w oczach mamy malowała się kolorowa i pełna śmiechów rozmowa. U mnie zatem godzinne milczenie i gapienie się w telewizor.
- Dobra, dobra. Okej ja chyba już pójdę spać, trochę zmęczona jestem dzisiejszymi wrażeniami.- po tych słowach mama wstała z łóżka i kierowała się w stronę drzwi.
- To śpij spokojnie w nowy miejscu. Dobranoc- gdy mama wyszła z pokoju wzięłam piżamę z szafy, kosmetyczkę i stanęłam za drzwiami swojego pokoju zastanawiając się gdzie jest toaleta. Twierdząc po drzwiach, to była zaraz obok. Okręciłam się o 90 stopni i otworzyłam drzwi do toalety. Zdziwiło mnie to, że nie było tam innych rzeczy. Nie chciało mi się schodzić na dół, więc napisałam mamie sms'a:
" Mam własną toaletę?" nie czekałam długo na odpowiedź. Przyszła po kilkunastu sekundach i bardzo mnie ucieszyła. " Tak". Ciesząc się, że nie będę musiała z nikim dzielić łazienki i targać kosmetyczki w tą i z powrotem, zaczęłam opróżniać jej zawartość. Ostrożnie wykładałam wszystko na półkę obok wielkiego lustra. Moją uwagę przykuły białe lampki, którymi było obwieszone lustro. Wyglądało to jak w jakimś kolorowym Amerykańskim filmie. Tylko szkoda, że ja się tak nie czułam. Ani się obejrzałam, cała zawartość kosmetyczki stała już na półce. Ściągając rzeczy do kąpieli, z tylnej kieszeni wypadła mi mała karteczka, którą nieznajomy zostawił na stoliku w barze. Jeszcze raz przypomniałam sobie jej treść, po czym uśmiechnęłam się sama do siebie. Ponownie zalała mnie fala radości. Po kąpieli postanowiłam zadzwonić do taty. Nie było aż tak późno więc, złapałam za telefon i wydusiłam numer.
- Hej córa- tata jak zawsze, używał trochę wiejskich słów.
- No hej tato, jak się trzymasz?- zapytałam powoli się uśmiechając
- Wiesz, nie jest źle. Tylko nie ma mi kto gotować i kto się krzątać po domu- w głosie taty dało się usłyszeć nutkę zaniepokojenia.
- Mam nadzieję, że dom jeszcze stoi cały. Uwierz mi, że chciałabym wrócić, ale tutaj też nie jest źle. Podoba mi się.- musiałam skłamać, żeby uspokoić tatę.
- A jak z Tom'em ? Dogadujecie się?- milion pytań na minutę. Skądś to znałam. Gdy wyjeżdżałam na wycieczki z klasą, tata zawsze dzwonił i zadawał tysiące pytań. Z czasem szło się przyzwyczaić.
- Nie jest źle, jutro postaram się z nim więcej porozmawiać. Dobrze, ja już kończę Dobranoc- powiedziałam po czym się rozłączyłam. Postanowiłam ustawić sobie budzik na 08:00. W końcu czekała mnie stresująca rozmowa z panem tego domu. Tej nocy nie mogłam zasnąć, ciągle miałam przed oczami nieznajomego w lokach. Ostatnim razem gdy spojrzałam na zegarek była 03:00. Nie wiedziałam czym się stresowałam. Przecież, rozmowa z Tom'em miała być spokojna a spotkanie z nieznajomym przyjemne i kolorowe. Jednak coś sprawiło, że cały czas się wierciłam i nie mogłam spać. Po jakimś czasie usłyszałam mamy budzik, który zawsze sobie ustawia na 04:00 żeby się nie spóźnić do pracy. Nie mam pojęcia po co go ustawia o dwie godziny wcześniej, ale wolałam w to nie wnikać. Po przeleceniu całej melodyjki dzwonka mamy, w końcu udało mi się zasnąć. Śnił mi się dom. Zwykła, codzienna atmosfera, czyli to, czego mi najbardziej brakowało.  Szybko jednak mnie z tego pięknego snu wyrwał budzik... tym razem mój. Niechętnie, można powiedzieć nawet, że bardzo niechętnie wstałam w łóżka. Gdy odsłoniłam zasłony, zdołowałam się jeszcze bardziej. Moje oczy poraził srebrzysty odcień chmur. Nie było widać ni promienia słońca. Co gorsza, zanosiło się na deszcz. Kolejna myśl która mnie przerażała to fakt, że gdy zejdę na dół ujrzę tylko tą gargamelowatą twarz. Powolnymi ruchami ogarnęłam poranną toaletę, leczy gdy stanęłam przed lustrem w pokoju, oczy mi wyszły na wierzch. Moje włosy przypominały stóg siana. Patrząc na siebie jak na nieszczęście, usłyszałam jakąś rozmowę w kuchni. Strasznie mnie ciekawiło co się tam dzieje. W 5 minut ogarnęłam włosy w dość normalnego koka i pomalowałam lekko oczy tuszem to rzęs i kredką do oczu. Na siebie wrzuciłam rurki tym razem miętowa i zwykły T- shirt. W tym czasie rozmowa ucichła, lecz i tak nic mnie nie powstrzymało. Ciekawość wygrała. Schodząc wolno po schodach, moje serce przyspieszyło do takiego stopnia, że je sama słyszałam. Moim oczom ukazał się Tom i... jakiś nieznajomy mi chłopak. Był nawet wysoki i chudy. Miał brązowe oczyska, zresztą włosy też. Jego ucho było przekłute czarnym kolczykiem. Strasznie mnie ciekawiło kto to.
- Dzień Dobry- odezwałam się niepewnie stając przed mężczyznami.
- No witaj. Poznaj, to Justin i jest moim...... synem- na początku się uśmiechał. Ale później chyba się przesłyszałam. Synem? I mama o tym wiedziała ? I mi nic nie powiedziała ? Cudownie.
- Sssss.... syna ?- zaczęłam się jąkać.
- Tak, mama nic ci nie mówiła ? Dziwne... no cóż, Justin pomieszka u nas troszkę. Mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzać ?- myślałam, że wybuchnę. W jednej chwili zalała mnie fala złości, ale obiecałam coś mamie... że będę miła.
- Nie skąd. Nina jestem- podałam mu rękę z uśmiechem. Czułam się jakby ktoś sterował moimi uczuciami, co było trochę dziwne. Przez jakiś czas patrzeliśmy sobie prosto w oczy, ale po kilku sekundach ogarnęłam się i uświadomiłam, że on będzie moim bratem. Pokręciłam głową z uśmiechem i skierowałam się do kuchni zrobić śniadanie. W ciągu kilku sekund tak diametralnie zmieniło się moje zdanie na ich temat. W mojej głowie jednak nadal wojował nieznajomy chłopak w loczkach. Za 8 godzin miałam go w końcu spotkać, choć nadal wyglądałam jak trup. Poszukałam w lodówce mleko i zalałam nim czekoladowe kulki, które wyszukałam w szafce. Wolałam zjeść na zimno. Z kuchni miałam świetny widok na mojego nowego "brata i ojca" Nie miałam zamiary mówić do niego "Tato", ponieważ tego już miałam i takim miał zostać. Nikt nie mógł zastąpić jego miejsca. Justin szczerzył się do mnie jak głupi, nie wiedziałam o co chodzi. Z tego co wywnioskowałam był mniej więcej w moim wieku. Po skończonym śniadaniu a raczej posiłku, poszłam do salonu. Byłam tak zmęczona, że siedzą przymykały mi się oczy. Obudził mnie dopiero ktoś kto przykrył mnie ciepłym kocem. Co mnie zdziwiło, był to Justin.
- Dzięki- powiedziałam śpiąc dalej.
- Nie ma za co siostro- siostro.... Boże zaczynałam się poważnie bać. Nawet nie zauważyłam kiedy wyłączył też telewizor, który nie pamiętam kiedy włączyłam. Spałam tak przez jakiś czas. Nic mi się nie śniło, lecz gdy się obudziłam zobaczyłam, że jest 16:30. Zrywając się z kanapy popędziłam do swojego pokoju. Zostało mi pół godziny. Starałam się aby nie wpaść w panikę, co było trudne. Jedyne co mnie ucieszyło, to lekkie słońce za oknem. Rozpuściłam tylko włosy i lekko je rozczesałam. Pospiesznie zabrałam torbę, w której była książka i zbiegłam na dół. Spotkałam tam tylko Justina, który skakał po kanałach jak mój tata.
- Wychodzisz gdzieś?- zapytał nie odwracając się.
- Tak.- odpowiedziałam szybko biegnąc do drzwi. Justin już nic nie powiedział, co mnie cieszyło. Nie chciałam się przed nim tłumaczyć. Gdy wychodziłam była 16:45. Byłam tak zestresowana, że zapomniałam zabrać ze sobą bluzy. Na dworze było troszkę chłodno, ale nie chciałam się wracać. Idąc tą samą drogą, nadal przypominały mi się mamy wskazówki. Im byłam bliżej baru, tym bardziej waliło mi serce. Po kilku minutach byłam na miejscu. Zauważyłam przez szybę, że chłopak już siedzi na swoim miejscu. Zaczęłam się stresować, że może coś pomyliłam z godziną, a on biedak siedzi tutaj już od jakiegoś czasu i się nudzi. Miałam jednak nadzieję, że się myliłam. Wchodząc bo baru, moja nogi sprawiały wrażenie jakby były z waty. Zawsze gdy się stresowałam, nie mogłam wykrztusić ani słowa, więc tym razem wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do przodu. Nieznajomy odwrócił się wraz z piskiem otwieranych drzwi. Poczułam się jakby coś przyjemnego strzeliło mnie w głowę. Jego uśmiech był jasny a zęby wręcz bielutkie. Loczki ładnie poukładane jak należy. Serce zaczęło walić mi jak opętane. Dopiero po dwóch sekundach dotarło do mnie całe to zdarzenie i odwzajemniłam uśmiech. Kierując się w stronę miejsca na przeciwko nieznajomego, poczułam na sobie jego wzrok. Nie powiem.... było to krępujące uczucie. Ale im byłam bliżej, tym bardziej udzielał mi się jego humor. Zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Widzę, że zauważyłaś karteczkę- powiedział zanim jeszcze zdążyłam całkowicie podejść do niego. Jego niebiański głos mnie wręcz onieśmielił. Był niski ale melodyjny.
- Tak, mam nadzieję, że się nie spóźniłam- powiedziałam siadając i spoglądając na wiszący na ścianie zegar w kształcie perskiego kota.
- Nie skąd, miło cię widzieć. - powiedział nadal się szczerząc nieznajomy.
- Jestem Nina Zalewska- grzecznie podałam mu rękę opanowując się przed wybuchem śmiechu.
- Właśnie, jestem Harry Styles- powiedział swoim melodyjnym głosem. Nareszcie wiedziałam jak się nazywa.
- Nie jesteś polakiem ?- zdziwiło mnie jego nazwisko i imię, a przecież doskonale mówił po polsku.
- Mama jest polką, tata pochodzi z Londynu. To troszkę skomplikowane, opowiem Ci jak się przejdziemy- woohoo zdziwiło mnie to że miał dokładnie obmyślony plan.
- Masz opracowany cały plan naszego spotkania ?- zapytałam lekko się uśmiechając.
- Tak, nawet wszystko na kartce wypisałem.- powiedział to z poważną miną, lecz gdy zobaczył moją zaczął się przesłodko śmiać. Widocznie musiałam zrobić okropnie śmieszną minę.- spokojnie, żartowałem. Kto normalny wymyśla dokładnie cały plan spotkania z dziewczyną?- teraz to i ja wpadłam w śmiech, tylko mój w porównaniu z jego śmiechem był raczej rechotem.
- Mój były- tak, Alan miał na kartce wszystko zapisane. Zawsze odwracał się i czytał jaki krok jest następny z myślę, że tego oczywiście nie widzę.
- Niech zgadnę, wasz związek rozpadł się po kilku miesiącach?
- Skąd wiedziałeś? Dokładniej po 6- zastanawiało mnie skąd to wiedział. Justin sterował moimi uczuciami, Harry czytał w myślach ? Wydawało się to bardzo dziwne a za razem śmieszne.
- Tego ci nie mogę zdradzić- powiedział nadal się uśmiechając. Jego szaro- niebieski oczy wpatrywały się wprost w moje, co sprawiało mi ogromną radość. - To może... się gdzieś przejdziemy ?- zapytał już z poważną miną.
- Pewnie- odpowiedziałam wstając.- A tak pro po, długo już tutaj siedzisz ?- zapytałam z nadzieją, że odpowie nie.
- Jakieś 15/20 minut.- troszkę mnie to zabolało, nie chciałam żeby się nudził.
- Jeju przepraszam, mogłam przyjść wcześniej- zaczęłam się tłumaczyć, lecz on znów wpadł w swój zabójczy śmiech.
- Nie tłumacz się, przyszłaś punktualnie. To ja wpadłem wcześniej jeszcze poczytać.- dopiero gdy wstał zauważyłam, że jest chudy i o dobre 10 cm wyższy ode mnie. Miał na sobie rurki, co u chłopaków rzadko się zdarzało i nawet luźną bluzę wkładaną przez głowę. W jego zestawie nie zabrakło torby do której schował książkę.
- Jej, wysoki jesteś- powiedziałam patrząc na niego z głową w górze.
- Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłem- powiedział z poważną miną. Nawet z taką wyglądał słodko.
- Nie skąd, lubię wysokich chłopaków- powiedziałam po czym uśmiechnęłam się porozumiewawczo. Wychodząc z baru Harry przytrzymał mi drzwi. Po kilku sekundach poczułam zimne powietrze i zorientowałam się, że nie zabrałam z domu bluzy.
- Troszkę zimno- powiedziałam patrząc przed siebie.
- A bluzy nie zabrałaś?- zapytał patrząc na mnie, jak trzęsłam się z zimna.
- Nie, została w domu- odpowiedziałam, coraz bardziej szczękając zębami. Podniosłam głowę, żeby spojrzeć na Harrego, lecz ten właśnie ściągał swoją bluzę.
- Co ty robisz ?- zapytałam uśmiechając się w duchu.
- Załóż, będzie ci cieplej- miałam ochotę go wręcz uściskać, a co z nim? Przecież nie chciałam żeby się rozchorował przeze mnie.
- Dzięki, ale teraz tobie będzie zimno- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, co było dość trudne.
- Mną się nie przejmuj, zakładaj- założenie jego bluzy zajęło mi dobrą minutę, jak nie więcej, ponieważ zaczęłam się plątać. Wiedziałam, że będę w niej wyglądać jak w worku i nie myliłam się. - i jak ciepło ?- zapytał Harry po czym zaczęliśmy się oboje śmiać jak idioci.
- Tak, ale wolę nie wiedzieć jak w niej wyglądam.- powiedziałam łapiąc z trudem oddech.
- Oj tam, tym się nie przejmuj. Chyba nie chcesz być chora?- zapytał nadal się uśmiechając.
- No nie. Jeszcze raz dzięki- powiedziałam.- a teraz opowiedz mi o sobie coś więcej, bo przecież prawie cię nie znam.- rzuciłam w jego stronę.
- No to mam 19 lat, mieszkam tutaj od jakiś 10. Wcześniej byłem w Polsce, ale tata dostał tutaj pracę i tak jakoś wyszło. Usłyszałem jak rozmawiasz z mamą po polsku co mnie ucieszyło.- mówił to patrząc ciągle przed siebie. Jego umięśnione ręce wydawały się w ogóle nie trząść z zimna co mnie zdziwiło, bo wiał okropnie zimny wiatr.
- Ja przyjechałam tu dokładnie wczoraj.- moje słowa go chyba zdziwiły, bo zrobił zaskoczoną minę. Ta również mi się spodobała, ponieważ lekko się przy tym uśmiechnął. Nagle poczułam lekkie wibracje w torbie. Zastanawiałam się kto może dzwonić. Mama w pracy nie mogła nawet napisać sms'a tak jak tata. Pospiesznie wyciągnęłam telefon z torby i spojrzałam na wyświetlacz. Był to sms od Angeliki.
" Hej, możemy się spotkać ? Wszystko Ci wytłumaczę. Proszę... bardzo mi zależy. Odpisz jak najszybciej ;) xx" Po przeczytaniu, nie mogłam sama w to uwierzyć. Po tym wszystkim, nie chciałam jej widzieć, więc jak najszybciej zabrałam się za odpisywanie: "Sorry, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Już mnie nigdy nie zobaczysz, nie mieszkam już w Polsce. Pociesz się Alankiem. Pa." W jednej chwili ogarnęła mnie złość.
- Coś się stało?- zapytał Harry. Ta wiadomość sprawiła, że zupełnie o nim zapomniałam.
- Nie, przepraszam. To tylko była przyjaciółka.- powiedziałam starając się uśmiechnąć. Nie wychodziło mi to łatwo.
- Nie masz za co przepraszać- powiedział uśmiechając się. Nie chciałam już powracać nawet myślami do tego sms'a.
- To gdzie mnie prowadzisz?- zapytałam zupełnie z innej beczki.
- Skoro przyjechałaś wczoraj, to pewnie jeszcze nie widziałaś Big Ben'a albo słynnego London Eye ?- z jednej strony ucieszyłam się jak dziecko, bo wiedziałam, że prędzej Londyn zwiedzę sama niż z mamą, jak mi to obiecywała. Ale z drugiej strony przestraszyłam się, bo kto normalny nosi za duże bluzy ?
- Hmmm.... zapowiada się ciekawie. A tobie nie jest zimno?- zapytałam widząc, że nadal nie trzęsie się z zimna.
- Nie, jestem odporny na zimno. Hej hej, ja ci opowiedziałem o sobie, to teraz ty mi odpowiedz coś o sobie.  Jakaś sprawiedliwość musi być- stwierdził uśmiechając się. Dopiero jego śmiech podniósł mnie na duchu.
- Mam 18 lat. Teraz mieszkam z mamą i ojczymem. Tata został w Polsce. To skomplikowane.
- Spokojnie, rozumiem- dopiero teraz się zorientowałam, że stanęliśmy a przed nami rozciągał się piękny widok Big Ben'a. Droga nie była zbyt długa.
- Jeeej, ale tu pięknie- powiedziałam stając obok chłopaka. Staliśmy oboje obok siebie i wpatrywaliśmy się w cudowny widok. Teraz Moje uczucia były nieopisane. Jednego byłam pewna..... chyba się zakochałam. To raptem 2 spotkania, ale mamy wspólne tematy i dobrze się rozumiemy.
- Często tu przychodziłem z tatą jak byłem młodszy.- rzucił w moją stronę, patrząc prosto przed siebie. Zaczęło się ściemniać.
- Wiesz... ja już muszę wracać. Miło było cię poznać- powiedziałam smucąc się. To były piękne chwile. Nie chciałam się z nim jeszcze rozstawać.
- Odprowadzę cię, jeżeli mogę oczywiście.- dawno nie czułam się taka szczęśliwa.
- Pewnie. Mam nadzieję, że to spotkanie się powtórzy.- powiedziałam. Patrząc na niego czułam coś zupełnie innego, niż patrząc na Alana, coś o wiele lepszego. - to... może jutro ?- zapytałam z nadzieję, że odpowiedź będzie pozytywna.
- Niestety, jutro idę z moim małym zespołem na casting do X- Factor'a, ale pojutrze pasuje idealnie.- zatkało mnie. Nie miałam pojęcia co powiedzieć.
- Ty śpiewasz ? I się nie pochwaliłeś ?- zaczęłam mówić do niego jak do najlepszego przyjaciela.
- Ale nie ma czym się chwalić. - zaczął się śmiać. Nie miałam pojęcia co go tak rozbawiło.
- To życzę powodzenia.- powiedziałam  po czym też zaczęłam się śmiać. Bardzo szybko zarażał mnie jego śmiech.
- Zapisz mi swój numer na ręce, to po castingu zaraz do ciebie zadzwonię- nadal idąc, pospiesznie wyjęłam z torby długopis i zatrzymałam się. On jednak szedł dalej.
- Nie umiem jeszcze pisać w biegu- krzyknęłam z uśmiechem.
- Wybacz, nie zauważyłam, że się zatrzymałaś- cofnął się z prędkością światła. Było to prawie niemożliwe. Po chwili zaczęłam zapisywać mu swój numer. Miał bardzo gładką i delikatną dłoń. Co prawda była o wiele większa od mojej, ale nie robiło to dużej różnicy.
- No i jest- powiedziałam. Zaczęłam orientować się, że jesteśmy na ulicy prowadzącej prosto do mojego domu. Zapamiętałam ją podczas jazdy z mamą. Nagle zasmuciłam się, co oczywiście zauważył Harry.
- Coś się stało ? - zapytał z troskliwą miną gdy już byliśmy przed moim domem.
- Tu teraz mieszkam- powiedziałam wskazując palcem na duuży dom. Było już naprawdę ciemno, co stwierdziłam po palących się lampkach ogrodowych.
- To bardzo zabawne, bo ja mieszkam dosłownie dwa domy dalej- zrobił bardzo zadziwiającą minę która doprowadziła mnie do uśmiechu.
- Mam nadzieję, że jutro zadzwonisz- powiedziałam uśmiechając się. Czułam, że zalałam się czerwonym rumieńcem.
- Pewnie. To do jutra- powiedział, wyciągając ku mnie ręce. Dopiero po chwili zorientowałam się, że chce mnie przytulić. Było to miłe z jego strony. Ostatni raz przytulałam się z Alanem jakieś 2 miesiące temu, ale wtedy nie czułam tego co teraz. Uścisk Harrego był silny, tak jakby nie chciał mnie już nigdy puścić. Poczułam jego oddech na swojej szyi i przeszły mnie ciarki. Staliśmy tak przytuleni jakąś minutę.
- Czekaj, jeszcze bluza- powiedziałam, kiedy się od siebie okleiliśmy.
- Zatrzymaj ją, do soboty. Kiedy się spotkamy to mi ją oddasz.- powiedział Harry kierując się w stronę swojego domu.
- Do zobaczenia i powodzenia jutro !- zdążyłam krzyknąć, zanim skręcił w swoją uliczkę. Radosna jak jeszcze chyba nigdy obróciłam się na pięcie i tanecznym krokiem weszłam do domu. Tam jednak doznałam szoku.......
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej hej ;> Wybaczcie, ale miałam lekką blokadę twórczą. Mam nadzieję, że się podoba. Pracowałam nad nim naprawdę długo. Pisałam go słuchając One Direction- Last First Kiss *__* magia, od razu można sobie wszystko wyobrazić. Oczywiście proszę o szczere komentarze ;) xx

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 4

Dopiero gdy ją zobaczyłam i przytuliłam, zrozumiałam jak bardzo mi jej brakowało.
- Dobra, dobra już mnie puść bo się uduszę- z mamą zawsze się śmiałyśmy jak głupie. Brakowało mi tego, jak i samodzielności. Mama pozwalała mi na więcej i nie była tak nadopiekuńcza jak tata, co mnie bardzo cieszyło. - To co dzisiaj zwiedzamy ?- zapytała mama po chwili patrzenia się na mnie.
- No wiesz... nie znam Londynu więc obojętnie- rzuciłam w stronę mamy.
- Dobrze, to może najpierw pojedziemy po prostu do domu- zaproponowała mama. Nigdy u niej nie byłam, więc nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Mama znalazła pracę w szpitalu jako chirurg, więc w dniami nie było jej w domu. Lecz nadal nie wiedziałam co będzie ze szkołą.
- Mamo, a co będzie ze szkołą ? Przecież nie mogę zawalić roku- powiedziałam gdy już wychodziłyśmy na zewnątrz. Moją uwagę przykuło cudne auto, w którym kierunku zmierzałyśmy. Było ono czerwone i jak się nie mylę było to Porsche.
- Jest jedna dobra szkoła niedaleko naszego domu. Jutro pójdę porozmawiać z dyrektorem. Jest to specjalna szkoła dla Polaków mieszkających w UK. - mama powoli wymawiała słowa jakbym była małym dzieckiem i nic nie potrafiła zrozumieć. Zauważyłam jak mama podchodzi do lśniąco czerwonego auta i zaczyna się uśmiechać.
- Podoba Ci się ?- po zadaniu pytania stanęłam jak wmurowana. Moich uczuć nie dało się opisać. W jednej chwili zalała mnie fala radości i czegoś, czego jeszcze nie potrafiłam opisać.
- Żartujesz sobie.... to twoje auto ? - zapytałam prawie piszczącym głosem.
- Nie, to Tom'a nic ci wcześniej nie mówiłam, ponieważ nie chciałam cię denerwować. Wiem dokładnie jak reagujesz na nowe znajomości. - no po prostu nie wierzyłam własnym uszom. Czułam się jakby coś mnie uderzyło. Takiego ogromnego w sam środek klatki piersiowej. Miałam żyć z kimś obcym pod jednym dachem i jeszcze miałam oglądać jak moja mama się z nim mizia?
- Jaja sobie robisz ? Myślałam że spędzimy ten czas razem, tylko we dwie. - i w jednej chwili pożałowałam, że tu się pojawiłam. Ból który mnie ogarniał nie chciał za nic ustać.
- Nina proszę cię. Pojedziemy i zobaczysz, polubicie się. Opowiadałam mu trochę o tobie, na pewno się polubicie- puściłam tą uwagę mimo uszu. Wsiadłyśmy do auta i w mgnieniu oka ruszyłyśmy przed siebie. Ulice były nieco zatłoczone, ale to nie stanowiło przeszkody w pokonaniu trasy. Nie odzywałyśmy się do siebie przez całą drogę. Widać było, że mama się spina, ponieważ trzymała kurczowo ręce na kierownicy. Od razu to rozpoznałam. Pamiętam dokładnie jej kłótnie z tatą. Wtedy prowadząc auto zawsze trzymała mocno ręce na kierownicy i szybko mrugała powiekami, jakby bała się, że jej coś wpadnie do oka. Po jakiś 5 minutach milczenia zrobiło mi się przykro. W końcu to była moja wina. Ja tak na nią naskoczyłam, chociaż wina była po połowie. Mama zawiniła tym, że mnie nie poinformowała wcześniej a ja tym, że na nią tak naskoczyłam. Patrząc przez okno podziwiałam piękne widoki. Akurat przejeżdżałyśmy przez że tak się wyrażę "bogatą okolicę". Stały tam naprawdę piękne domy. Nagle mama zatrzymała się obok jednej z willi. Była ona cała biała i ogroomna. Miała zielony tez ogromny trawnik, którego ozdabiały lampki.
- No, to jesteśmy.- z wrażenia aż otworzyłam buzię. Skoro mama jeździła Porsche i mieszkała w willi to kim musiał być ten cały Tom ? Przerażało mnie to. Po głowie krążyły mi różne myśli. Może handlował dragami ?
- Postaram się na niego nie nawrzeszczeć- uśmiechnęłam się do mamy, chociaż wcale nie było mi do śmiechu. Wyjęłam walizki z auta i powoli kierowałam się w stronę domu. O ile tak mogłam nazywać ten budynek. Otaczały go ogromne okna, co przykuło moją uwagę.  Mama widząc, że sobie nie radzę otworzyła mi drzwi i weszłyśmy do środka. Walizkę zostawiłam w małym korytarzu prowadzącym do salonu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Pomieszczenie było długie i szerokie. Był w nim stół i sofa. Przejeżdżając tak przez cały salon, mój wzrok zatrzymał się na jedynej stojącej w nim osobie. Z pewnością był to Tom. Był wyższy ode mnie co mnie dziwiło i miał gargamelowaty wyraz twarzy.
- Nino to właśnie jest Tom.- nie miałam zamiaru się ruszać z miejsca w którym stałam. Na jego widok ogarnęła mnie nienawiść. Już wiedziałam, że tak łatwo go nie polubię, ale nie mogłam tego zrobić mamie. W końcu ona go kochała. Po kilkunastu sekundach gapienia się na niego, powolnym krokiem ruszyłam w jego kierunku. Nogi miałam jak z waty. Wolałam się nie uśmiechać bo dokładnie wiedziałam, że mi to nie wyjdzie.
- Cześć, jestem Tom- przedstawił się. Miał bardzo niski głos jak na kogoś chudego.
- To już wiem. Jestem Nina.- nie potrafiłam mu grzecznie odpowiedzieć. Chciałam się zamknąć w swoim pokoju i do nikogo się nie odzywać, tylko nie wiedziałam gdzie on jest. Po chwili podeszła do nas mama.
- Chodź pokażę ci pokój- chwyciła mnie za nadgarstek i pociągła na schody. Były one długie i wysokie. Gdy dotarłyśmy na miejsce mama spojrzała na mnie jak tata, gdy się o coś martwił.
- Co jest?- zapytałam już milszym tonem.
- Chodź wejdziemy i porozmawiamy. - mama otworzyła drzwi do pokoju. Był taki słodki i duży. Ściany miał fioletowe i ogromne okno sięgające do podłogi.
- Ślicznie tu...- powiedziałam, zapominając o Tomie.
- Miałyśmy porozmawiać.- przypomniała mama. W jednej chwili przypomniałam sobie co mnie dręczyło i ponownie zalało mnie nieopisane uczucie.
- No tak... mamo, czym zajmuje się Tom?- zadałam mamie pytanie które nurtowało mnie od samego wyjścia a auta.
- Tom jest aktorem już ok kilku lat. Gra w serialach. Jest Polakiem, ale już od 10 lat tutaj mieszka.- po słowach mamy aż śmiać mi się zachciało. Ten gargamel miał być aktorem ?  Dopiero teraz poczułam się to nieswojo. Wolałam mniejszy zwykły domek taty, niż willę i Porsche Tom'a.
- Łaaał, jeszcze go nigdy w żadnym serialu nie spotkałam- powiedziałam mamie śmiejąc się.- Przepraszam, że jestem niemiła, ale po prostu nie mogę inaczej. To wszystko mnie przerasta. - powiedziałam mamie siadając na łóżku, a raczej łożu.
- Rozumiem Cię. Tom'a nie ma prawie przez całe dni w domu, więc będziemy mogły normalnie rozmawiać- powiedziała mama, lecz zapomniała, że jej też całymi dniami nie ma w domu.
- Mogę się gdzieś przejść i trochę ochłonąć ?- zapytałam mamę, choć nie znałam tutaj niczego.
- Możesz, gdy wyjdziesz z domu i skręcisz w lewo, pójdziesz kawałek prosto, a potem skręcisz w prawo zobaczysz taki... pomarańczowy budynek. To mały bar z kącikiem do poczytania.- starałam się zapamiętać instrukcje mamy, lecz nie przychodziło mi to łatwo. Skoro można było tam poczytać, postanowiłam wziąć ze sobą ulubioną książkę "Intruz".
- Okej postaram się trafić. W razie co zadzwonię. A wy nie powinniście być w pracy ?- zapytałam, ponieważ wydawało mi się to dziwne.
- Tom idzie za godzinkę, a ja wzięłam dzisiaj wolne.- świetnie się składało. Czyli mój plan na dzisiaj był prosty, miałam wrócić do domu za godzinę. Szybko podeszłam do wielkiego lustra, które stało pod ścianą w moim pokoju i przeczesałam włosy rękoma. Wyglądało to trochę niechlujnie, ale mało mnie to obchodziło.
- Okej to ja za godzinę będę paaa- powiedziałam całując mamę w policzek.
- Dobrze tylko uważaj na siebie. Ja ci w tym czasie rozpakuję walizki.- mama była kochana. Co prawda  prawie wszystko za mnie robiła, ale nie przeszkadzało mi to tak bardzo jak kiedyś.
- Schodząc po schodach zauważyłam siedzącego na kanapie Tom'a. Czytał coś... chyba scenariusz.
- Wychodzisz gdzieś?- zapytał nie odwracając się.
- Tak- odpowiedziałam wybiegając z domu. Nie miałam najmniejszego zamiaru mu się tłumaczyć. Mijając trawnikowe lampki przypominałam sobie wskazówki mamy. Idąc po wskazanej mi drodze mijałam różnych ludzi mówiących po angielsku. Jedyne co na mnie robiło wrażenie to ludzie wiecznie się uśmiechający. Każdy człowiek którego mijałam miał uśmiech na twarzy. To było niesamowite uczucie. Coś co dręczyło mnie aż od wejścia do domu minęło dopiero gdy stanęłam przed barem. Droga była krótka pokonałam ją zaledwie w 3 minuty. Wchodząc do środka zauważyłam wolne miejsce pod ścianą. Siadając i otwierając książkę na ostatnio przeczytanym rozdziale, zauważyłam, że dokładnie naprzeciwko mnie siedzi chłopak w brązowych lokach. Widać było, że coś go dręczyło, ponieważ merdał wolno słomką w napoju. Gdy wygodnie się oparłam i zabrałam za czytanie kolejnych stron, zauważyłam, że nieznajomy chłopak wyciąga z torby identyczną książkę i otwiera ją mniej więcej na ten samej stronie co ja. Na mojej twarzy po raz pierwszy od jakiegoś czasu zagościł uśmiech. Nieznajomy także się uśmiechnął. Po chwili zawieszenia wróciłam do czytania. Zauważyłam, że chłopak co chwilkę na mnie spogląda. Z tego dziwnie cudownego uczucia wyrwał mnie telefon. Na wyświetlaczu zauważyłam, że dzwoni mama.
- Halo, coś się stało ?- zapytałam, zaczynając się martwić.
- Nie tylko Tom wcześniej wyszedł do pracy i chciałam z tobą spędzić więcej czasu. Przyjdziesz już do domu?- zapytała mama. W sumie szkoda było mi się rozstawać z nieznajomym, ale postanowiłam wrócić.
- Dobrze, już idę mamo.- w czasie rozmowy z mamą zauważyłam, że chłopak pisze coś na kartce. - Okej kończę, zaraz będę paa- powiedziałam po czym szybko się rozłączyłam. Jednak nieznajomy zdążył już w tym czasie wyjść, choć kartka którą pisał wylądowała na moim stoliku. Wkładając telefon do kieszeni, podniosłam kartkę ze stołu.
" Jutro, 17:00 w tym samym miejscu. Będę czekał ;)" - po przeczytaniu krótkiego tekstu na kartce zaczęłam się uśmiechać jak głupi do sera. Przez kilka sekund patrzenia się na kartkę, zorientowałam się, że mam wrócić do domu. Pospiesznie wrzuciłam książkę do lekkiej torby i wyszłam na zewnątrz. Nagle silny podmuch zimnego wiatru, otrzeźwił mnie do reszty. Zapamiętałam dokładnie trasę którą szłam. W głowie miałam ciągle twarz nieznajomego. Jego cudny uśmiech jak u małego dziecka, nie chciał wyjść mi z głowy. Gdy otworzyłam drzwi do domu, mama czekała już na kanapie z uśmiechem. Zapewne nie mogła się doczekać, żeby mi coś ważnego opowiedzieć. Kiedyś, gdy wracałam do domu i mama czekała z uśmiechem, zawsze miała mi coś ważnego do przekazania. Byłam strasznie ciekawa co to takiego.
- Cześć mamo !- krzyknęłam ściągając buty. Noga nie rosła mi już od jakiegoś czasu, więc na razie nie było potrzeby kupować nowych. To było jedynym plusem dorosłego życia. Nie przepadałam za zakupami, co mnie różniło od reszty dziewczyn. Zamiast biegania po galeriach i szukania modnych i fajnych ciuchów, wolałam pojechać do rodziny i spędzić z nimi czas.
- Nino, chodź tutaj do mnie... porozmawiamy- mamy głos się zmienił. Już nie wyglądała na uradowaną lecz na czymś zmartwioną.
- Mamo, coś się stało ?- zapytałam podejrzliwie siadając na białej, skórzanej kanapie obok mamy.
- Nie, ale chciałam z tobą porozmawiać na temat Tom'a- moja mina z zmartwionej, gwałtownie zmieniła się w wrogą.
- No skoro musimy...- zaczęłam zarzekać.
- Córko ja chciałabym tylko, żebyś ty go zaakceptowała i polubiła chociaż troszkę.
- A co... myślisz, że się nie staram ?! Po wejściu do domu mnie zatkało. Nie dziw się, mogłaś powiedzieć chociaż tydzień wcześniej, że mam się kogoś spodziewać, a nie !- nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam krzyczeć, czego oczywiście nie chciałam.
- Ej ej, uspokój się moja kochana. Nie tym tonem. Wiem popełniłam błąd, ale to nie powód, żebyś na swoją matkę krzyczała- widać było, że mama się zdenerwowała. Po chwili, zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam sama co mam powiedzieć.
- Wiem, przepraszam, nie chciałam. Ale postaw się też w mojej sytuacji i nie dziw się, że jestem dla niego wredna. A z resztą... on też nie jest dla mnie zbyt miły.- zaczęłam żalić się mamie.
- Przecież prawie wcale go nie znasz .!- wykrzyknęła mama.
- Dobra widzę, że dzisiaj nie da się z tobą porozmawiać, do jutra. Idę do siebie pa. - po tych słowach, pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Za oknem zaczął padać deszcz i zrobiło się troszkę ciemno, ale nie chciałam jeszcze zasłaniać tego pięknego widoku. Za oknem miałam widok ogromnej polany, przez którą płynęła mała rzeczka. Wszystko było tak kolorowe, że aż miło się patrzyło, choć była jesień. Tak siedząc i patrząc na widok za oknem, wyciągnęłam tajemniczą karteczkę, który chłopak z loczkami i słodkimi dołeczkami przy uśmiechu zostawił na stoliku. Przeczytałam jej treść chyba z 87451978126584168165 razy  i nadal nie mogłam się przestać uśmiechać. Miałam nadzieję, że zapoznając się z nieznajomym, zapomnę o moim dawnym życiu, o Alanie i Angeli. W moim nowym pokoju, stały 2 wielkie szafy. Nie wiem na co mi one były, ponieważ miałam mało rzeczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej hej hej ;) xx Ten rozdział może wam się wydawać plastikowaty albo oklepany, lecz po jakimś czasie zobaczycie, że Nina, nie będzie miała łatwego życia. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania ;D xoxo ;>

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 3

Stałam tak kilka minut, patrząc na siebie jak na nieszczęście. Z tego stanu wyrwał mnie dopiero dźwięk włączanego laptopa. Jak na swoje tempo to i tak się szybko załadował. Pośpiesznie zaczęłam szukać biletów do Londynu. Najwcześniejsze były na 21:00, czyli za jakieś 3 godziny, ale te odpadały. Musiałam przed tym załatwić kilka rzeczy min. ponowna rozmowa z tatą i spakowanie się.Postanowiłam lecieć dopiero następnego dnia. Przed kliknięciem "kup" przeleciało mi przez myśl 100000 wspomnień. Jedyne czego mi będzie brakowało, to tata. Starałam się o tym nie myśleć, co było coraz trudniejsze. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej kliknęłam "Kup". Po jakimś czasie buszowania po internecie, zorientowałam się, że jeszcze nie mam nic spakowanego. Czym prędzej wyłączyłam laptopa i stanęłam przed szafą. Była brązowa i wysoka. No przynajmniej wyższa ode mnie, a do niskich nie należałam. Wyciągnęłam z niej moją ulubioną torbę podróżną, która w zasadzie niczym się nie wyróżniała. Była cała czarna, tylko na kółkach. - No nic, prędzej czy później trzeba się spakować- zaczęłam się motywować, choć nie zwróciłam uwagi, że mówię to na głos i sama do siebie. Pośpiesznie zaczęłam wyciągać wszystkie ciuchy jakie miałam w szafie. No oczywiście każda moja rzecz, kojarzyła mi się z poszczególnym wydarzeniem. Moją uwagę przykuła czerwona bokserka, którą miałam ubraną na mojej pierwszej "randce" z Alanem. Ah te czasy.No ale nic, trzeba było powrócić do rzeczywistości. Rzeczy wyrzucane z szafy trafiały prosto na łóżko, co było dla mnie szokiem, bo zawsze miałam problemy z trafianiem do celu. Gdy zauważyłam, że w szafie nie ma nic, co by, mi się jeszcze do szczęścia przydało, usiadłam na łóżku. Tata nie robił w tym pokoju remontu od........ od zawsze. Ściany były szaro- różowe, łóżko w niektórych miejscach wypłowiałe, ale to była akurat najmniejsza wada tego pomieszczenia. Największą jego wadą były szafki poobklejane plakatami. Saga zmierzch, Justin Bieber którego wręcz nienawidziłam. Chciałabym zerwać ten plakat, ale szafka jest z lekka obdrapana, więc nie mogłam go zdjąć. Plakatów było duużo i każdy z nich miał swoją małą historię. Tak siedząc nie zauważyłam płynącego dość szybko czasu. Z 18:00 nagle zrobiła się 18:30. No tak, ta godzina a ja jeszcze nie spakowana. Pospiesznie zaczęłam wrzucać potrzebne rzeczy do walizki. Ledwo ją mogłam zapiąć. Nigdy sama nigdzie nie wyjeżdżałam, a już na pewno się nie przeprowadzałam. Przed wyjazdem musiałam jeszcze porozmawiać z tatą. Nie wiedziałem czy to przeżyję, więc ściągając walizkę na podłogę, zeszłam po schodach na dół. Tata siedział na kanapie z pilotem w dłoni i skakał po kanałach. Jak zawsze nic ciekawego nie mógł znaleźć. Jedyne czego się teraz bałam to, to że się przy nic rozpłaczę jak małe dziecko. No nic trzeba było stawić temu czoło. W jednym momencie czułam, że w gardle stanęła mi ogroomna kula, przez co nie mogłam nic wykrztusić. Jednak gdy podeszłam do taty i usiadłam obok niego na kanapie, poczułam jakby ktoś sterował moimi emocjami, ponieważ zalała mnie fala spokoju, a stres odszedł na drugi plan. 
- Co ciekawego oglądasz ? - musiałam jakoś zacząć rozmowę, bo przecież widziałam w jakim stanie jest tata. Był wpatrzony w telewizor jak w obrazek, a na mnie nawet nie spojrzał. 
- A jak widać ?- odpowiedział takim tonem, jakbym mu zabiła psa.
- Jesteś zły ? - zapytałam.
- Nie, tylko... nie mam pojęcia dlaczego chcesz to zrobić- powiedział tym razem odwracając się do mnie. 
- Tato uwierz mi i zaufaj, chcę zacząć wszystko od nowa. Angielski znam perfekcyjnie, a mama będzie wniebowzięta. Będę przyjeżdżała tutaj na wakacje. Tatooo nie smuć się już.- starałam się go pocieszać, lecz mój stres powrócił.
- Musisz mi obiecać, że będziesz dzwonić jak tylko będziesz mogła, święta będziesz spędzała razem ze mną i  pozwolisz mi się odwieźć na lotnisko.- Tata mówił już z uśmiechem. Poczułam się uradowana.
- Pewnie tato nie ma sprawy, a na lotnisko jak mnie odwieziesz jak będziesz w pracy ?- zrobiłam minkę smutnego pieska, żeby tylko jak najbardziej rozbawić tatę.
- Wezmę wolne. A na którą masz lot ?- zapytał odwracając się już w stronę telewizora. 
- Na 8:00- powiedziałam wstając z kanapy.
- Dobrze to o 07:00 się widzimy w kuchni- tata już się przyzwyczaił, że wcześnie chodzę spać, a i tak rano jestem niewyspana. Dzisiaj postanowiłam jeszcze trochę posiedzieć była w końcu dopiero 19:00.  Po drodze do pokoju zahaczyłam o kuchnię i zabrałam ze sobą kawałek sera. Jako mała dziewczyna uwielbiałam ser, co mi do teraz zostało. Wchodząc do pokoju spojrzałam na walizkę. Ogarnął mnie strach. Przecież nigdy nie byłam u mamy. Przez te 4 lata ona przyjeżdżała dość często do nas. Napisałam do niej sms'a o którego mnie prosiła 
"Lot mam na 8:00, jeszcze rano do ciebie zadzwonię. Słodkich snów pa ;*"
Mama codziennie wysyłała mi sms'a na dobranoc, lecz teraz miało to się zmienić. Zmusiłam się do pójścia po prysznic i przebranie w piżamę. Byłam tak zmęczona tym całym dniem, że ledwo co pamiętałam o budziku. Zasnęłam niemal błyskawicznie. Męczyły mnie dziwne sny. Jeden z nich był aż straszny. W nim znajdowałam się już na lotnisku i akurat wsiadałam do samolotu, lecz coś mi nie pasowało. Wsiadłam do niego tylko ja i nikt inny. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że pilot jest jakimś obleśnym stworem i wcale nie leci w stronę Londynu. Zaczęłam krzyczeć i wyrywać się z pasów, lecz nie mogłam ich odpiąć. Po kilku minutach przyszło po mnie dwóch obleśnych jak pilot stworów i zaczęło mnie dotykać. Obudziłam się niemal z krzykiem. Byłam cała morka od potu. Modliłam się aby tego tata nie słyszał. Zastanawiałam się skąd mi się ten sen wziął. Za oknem było jeszcze ciemno. Spojrzałam na budzik stojący na szafce obok łóżka. Wskazywał on 06:42 czy było warto jeszcze iść spać ? Chyba już nie było sensu, jak o 07:00 miałam stawić się w kuchni. O śnie zapomniałam szybko, ponieważ mój umysł i ciało ogarnęła fala radości. Nie mogłam już się doczekać widoku Londynu i mamy. Wczoraj już uszykowałam sobie rzeczy które miałam dzisiaj ubrać. Były to rurki o pastelowo różowym kolorze i luźny sweterek w paski. Poranną toaletę zaliczyłam w niecałe 10 minut. Podeszłam do mojego ukochanego wielkiego lustra i zaczęłam zakręcać włosy. Nie wyglądałam tak tragicznie, jak się tego spodziewałam, nawet włosy mi się układały. Po dobrej minucie przeglądania się w lustrze zadzwonił budzik, którego zapomniałam wyłączyć. Był to dla mnie sygnał, że czas zejść na dół. Wzięłam walizkę, która była dość ciężka i powlekłam się z nią na dół. Tata już czekał z przygotowanymi kanapkami.
- Hej tato, dzięki- powiedziałam, podchodząc do stołu i zabierając się do jedzenia.
- No hej hej, z biletami masz już wszystko załatwione- powiedział tata uśmiechając się do mnie.
- Dzięki, ile jeszcze mamy czasu ?- zapytałam prawie kończąc jedzenie.
- Jest 07:10 na lotnisko dojedziemy myślę, że w 40 minut, więc możemy się zbierać.- czyli według moich obliczeń zostało nam 10 minut. Zapakowałam jeszcze do walizki moją zimową kurtkę no i buty, po czym wytargałam się z wszystkim na podjazd. Tata już wyjechał autem, więc mogłam wsiadać. Słuchawki w uszy i możemy jechać. Jak się nie mylę to na jakiś czas zasnęłam, bo tata musiał mnie szturchać kilka razy.
- Nina, obudź się. Już jesteśmy- przecierając oczy, wolnymi krokami wyczłapałam się na zewnątrz. 
- Ale jest dopiero 07:40- powiedziałam dziwiąc się.
- Tak, nie było korków, więc jesteśmy wcześniej. - ta wiadomość mnie trochę uspokoiła, ponieważ miałam więcej czasu na ogarnięcie się. 
- Okej tato, to ja pójdę do łazienki- powiedziałam do taty który targał się z walizką. Idąc i szukając znaczka "wc" zadałam sobie pytanie "co dalej?" co będzie ze szkołą ? Ze szkołą chyba większego problemu nie będzie. Uczę się dobrze, więc dostanę się do dobrej uczelni. Gorzej będzie z nowymi przyjaciółmi itp. Starałam się teraz tym nie zadręczać. Po wyjściu z toalety, tata czekał dokładnie przed jej drzwiami. 
- No tato... pora się pożegnać.- powiedziałam do taty ze łzami w oczach.
- Pamiętaj o swoich obietnicach- powiedział tata, wyciągając ręce to przytulenia. Słone krople łez turlały się z moich policzków bardzo szybko. 
- Ja już muszę lecieć tato... paa i do zobaczenia- posłałam mu ostatni uśmiech po czym znikłam za ścianami innych pomieszczeń. Ledwo co zdążyłam napisać do mamy sms'a że już wylatujemy. Przez cały lot czuwałam aby nie zasnąć. Po wylądowaniu i przejściu sporego kawałka, zobaczyłam... mamę. Chciało mi się krzyczeć z radości. Ciągnąc walizkę na kółkach podbiegłam do mamy i rzuciłam się na nią. 
- Heeeej mamo .!- przywitałam się z nią.
- No heej- mówiła dusząc się mama od mojego uścisku. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem wiem ;) xx rozdziału nie dodawałam długo z powodu zawieruchy w szkole. Mam nadzieję, że  ten wam się podoba. Akcja w pełni rozwinie się w Londynie, czyli w kolejnym rozdziale. Wszelkie zażalenia proszę składać w komentarzach. ;> xx

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 2

Stałam tak przed jakieś kilkanaście sekund.  Kropelki łez zaczęły powoli turlać się przez moją twarz. W jednej chwili przeleciały mi przez umysł róóżne myśli.  Nawet już miałam wizję przeprowadzki do mamy. Nie była ona nawet taka zła. Po kilku sekundach wróciłam do rzeczywistości i zaczęłam myśleć realnie. Miałam to szczęście, że mnie nie widzieli, bo byli odwróceni tyłem. W jednej chwili miałam ochotę im wszystko wykrzyczeć w twarz. Wiedziałam dokładnie, że tego nie zrobię, ale targały mną takie emocje, że nie mogłam stamtąd po prostu odejść i udać, że nic nie widziałam.
-Ekhm...- po moim odchrząknięciu odskoczyli od siebie jak oparzeni. Nie wiedziałam czy być smutną bo w końcu leciały mi łzy, czy być wkurzoną. Miałam po prostu tego wszystkiego dość. 
- Nina to nie tak jak myślisz- wyrwał się Alan. Tak tak tak, zawsze są takie głupie wytłumaczenia. Dla mnie było wszystko jasne. Nie miałam ochoty się dłużej z nim użerać. Nie zastanawiając się nad tym dokładnie wydarłam się
- Z nami koniec Alan. A ty... zadowolona z siebie ? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Jak mogłaś...- nie mogłam dokończyć zdania, bo w moim gardle pojawiła się ogromna kula, która nie pozwoliła mi nic więcej powiedzieć. Łzy już leciały mi strumieniami, choć byłam bardziej wkurzona, niż smutna. Odruchowo odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść dość szybkim tempem. 
- Nina, zaczekaj... wszystko ci wytłumaczę- słyszałam z daleka głos Angeliki, ale nie miałam najmniejszej ochoty się odwracać.  Żeby odwrócić swoje myśli od tego co przed chwilą zobaczyłam, myślałam o mamie. Jakby to było, gdybym u niej mieszkała.  Ale nic nie pomagało.Idąc tak w kierunku domu poczułam, że zrobiło się chłodno. Nie miało to teraz większego znaczenia. Przez to jeszcze bardziej chciało mi się płakać. Gdy zdałam sobie sprawę, że jestem już bardzo blisko domu, usiadłam na ławce, która się przytoczyła po drodze. Ledwo co usiadłam, poczułam wibracje w kieszeni. Zmęczonym już ruchem ręki, sięgnęłam po telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam przez załzawione oczy, że mama dzwoni. Dużo mnie kosztowało ogarnięcie się, choć troszkę. Mama zawsze dzwoniła o tej samej godzinie, codziennie. Z ledwością kliknęłam na zieloną słuchawkę.
- Halo ? Mama ?- i tak rozpoczynała się każda nasza rozmowa. Mama nie mogła długo rozmawiać, bo połączenia dość drogo kosztowały, ale i tak doceniałam, że dla mojego dobra to wszystko robi.
- Nina ? Coś się stało skarbie? - zapytała jak zwykle troszcząca się mama. Znała mnie na wylot. Wiedziała kiedy jestem smutna, wkurzona czy zmęczona. 
- Nie nic takiego, tylko mam do Ciebie taką małą prośbę...- Miałam już pewien plan już ułożony w głowie od dość dawna, tylko czekałam, aż natrafi się na to dobra okazja. 
- Tak ?
- Mogłabym do Ciebie przyjechać ? A raczej... zamieszkać u Ciebie?- już myślałam, że wszystko idzie dobrze, lecz na końcu zdania złamał mi się totalnie głos. Mama dobrze znała ten ton głosu. Zawsze jak mnie coś dręczyło, czy smuciło dzwoniłam ja do niej i opowiadałam jej wszystko ze szczegółami. Teraz jednak, nie chciałam jej nic wyjaśniać przez telefon. 
- Nino, ale co z tatą ? Skąd weźmiesz pieniądze na przylot ? - Hmm... moim największym dylematem było teraz tylko to, kiedy są najbliższe odloty i jak to wszystko powiem tacie. 
- Mamo nie denerwuj się, pieniądze mam uzbierane, a tata sobie beze mnie poradzi. Tylko mogę czy nie ?- Nie zwracałam już uwagi jakim tonem mówię do mamy. Nie chciałam mieć z TYM wszystkim nic do czynienia. 
- Pewnie że możesz- po tych słowach mamy, ucieszyłam się jak dziecko. 
- Ok to paa- nie czekałam na reakcję mamy tylko tak szybko jak to było możliwe się rozłączyłam. Siedząc na tej ławce, nie zauważyłam, że jest już troszkę późno. Do domu zostały mi tylko kilkaset metrów. W mojej głowie już rodził się plan na dalsze życie. Teraz jedynym problemem pozostawał tata. Wiedziałam, że jak zobaczę jego wyraz twarzy to zmięknę, lub się rozpłaczę. Miałam w sobie jednak jedną bardzo ciekawą cechę i był to mój jedyny pozytyw. Gdy coś postanowiłam, wiedziałam że na 100% to zrealizuję. Anie się obejrzałam, a stałam już przed drzwiami. Moje serce nie przypominało już tykającego zegarka, a łomotanie czegoś bardzo szybkiego. Oddech również mi się przyśpieszył. Zebrałam ostatki sił i weszłam raźnym krokiem do domu. 
- Tato, możemy porozmawiać ?- zapytałam nawet już bez powitania. Pośpiesznie ściągnęłam buty i pobiegłam szukać taty. Nie będę mogła mu patrzeć w oczy, bo się rozkleję. Jedną z moich wad było właśnie to. Gdy miałam powiedzieć komuś coś przykrego, nie mogłam mu spojrzeć prosto w oczy. 
- No pewnie, jestem w kuchni w razie co- odpowiedział jakimś podejrzanie uradowanym głosem.
- A ty z czego się tak cieszysz ?- No pięknie, tata się cieszył a ja miałam za chwilę przekazać mu wiadomość, po której uśmiech z jego twarzy miał zniknąć. Teraz będę się o to wiecznie obwiniać. 
- A nic takiego, moja ulubiona drużyna piłkarska wygrała najważniejszy mecz. - Musiałam udawać, że interesuje się piłką nożną. Nie raz oglądałam z tatą mecze. Ah te wspomnienia. 
- Ooo to świetnie. A przyjaciela gdzie zgubiłeś ? - Tata z przewagi oglądał mecze z przyjacielem albo ze mną. Wujek Adaś- tak kazał mi do siebie mówić- często u nas bywał.
- Coś mu dzisiaj wypadło. Coś się stało ? - już zauważył, że coś jest nie tak. W jednej chwili poczułam na sobie jego ojcowskie spojrzenie i zalała mnie fala bólu. Wiedziałam, że muszę mu to powiedzieć tu i teraz. 
- Bo wiesz tato... ja się wyprowadzam do mamy. Nie masz nic przeciwko ?- powiedziałam to tak jakbym wyjeżdżała na kilka godzin. To nie miało tak zabrzmieć. Wiedziałam, że coś zrobię nie tak.
- Ale dzisiaj ? Już ? Dlaczego?- tata potrafił zadawać ciągle mnóstwo takich pytań. Taki już był. Bałam się teraz tylko, że się nie zgodzi, lub potraktuje to jako żart. 
- Tak tato, jutro wyjeżdżam, nie chcę już dalej tutaj mieszkać- no i bum. Zrobił tą swoją litosną minkę. Ale co było najdziwniejsze tym razem mnie to nie poruszyło.  Czułam się jakbym łamała mu serce i dokładnie wiedziałam, że tak było. 
- A mama się zgodziła ? Nie mogę Cię zatrzymać, ale proszę... zastanów się jeszcze raz. Dokładnie.- nie chciałam tacie mówić o swoich problemach sercowych i nigdy tego nie robiłam, bo zawsze dzwoniłam do mamy, a już w ogóle nie chciałam mu wspominać o Angelice. Tata zawsze uważał, że ona sprowadzi mnie na złą drogę. 
- Wie, zgodziła się i wszystko już przemyślałam. Idę do siebie.- tata siedział jakby go coś wbiło w krzesło. Nie chciałam na to patrzeć i pobiegłam, a wręcz popędziłam do swojego pokoju. Z impetem otworzone drzwi uderzyły o ścianą z niezłym hukiem, ale akurat mnie to nie obchodziło. Od raz nie patrząc na nic innego, zasiadłam do laptopa. Ten jak zawsze się wolno ładował.  Miałam ochotę w niego walnąć raz a porządnie. Nigdy nie zastanawiałam się co może być ciekawego w Londynie. Podczas gdy co coś się ładowało podeszłam do lustra. Gdy tylko to zrobiłam, od razy tego żałowałam. Cały tusz to rzęs mi się rozmył i zostawił ogromne czarne plamy pod oczami a rozpuszczone włosy przypominały stóg siana. Gdy na siebie patrzyłam, nie wierzyłam, że aż tak się tym wszystkim przejęłam. Szukałam logicznego wyjaśnienia na tą całą sytuację, lecz nic mi nie przychodziło do głowy. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A tak oto 2 rozdział. xx Jeżeli  wam się źle czyta, proszę śmiało pisać. Liczę na wasze komentarze ;)

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 1

- Żartujesz sobie ze mnie ? Ej no... miałyśmy pogadać.- powiedziałam do Angeliki strasznie zrozpaczona. 
- Wybacz, zapomniałam zupełnie o tym. Ale przecież możemy pogadać jutro...- zaproponowała nieśmiało wiedząc, że mi to nie odpowiada. Znałyśmy się od dzieciństwa od... jakiś 10 lat. Zawsze wiedziała, co mnie wkurza. Ale tym razem, uśmiechnęłam się co przeobraziło się w grymas i Angelika zapewne, źle to odebrała.
- Wiesz, to może ja pójdę z wami ?- powiedziałam w miarę bojowym głosem. Usta Angeliki nie wygięły się w uśmiech, jak to sobie wyobrażałam, lecz w złość czy coś podobnego. Szczerze mówiąc, troszkę się zdenerwowałam. 
- Yyyy... jesteś tego pewna ? Wiesz, będą tam ludzie za którymi raczej nie przepadasz.- widać było, że chce mnie zniechęcić, ale postanowiłam, że nie dam się tak łatwo. 
- Oj tam, ale ważne, że będzie Alan, a wiesz, że ostatnio mało czasu ze sobą spędzamy.- to było dobrą wymówką, aby jakoś tam iść. Wcześniej nic Angeli nie mówiłam, ale już od jakiegoś czasu, strasznie mnie ciekawiło jak "znajomi" ze szkoły spędzają wolny czas. W szkole byłam postrzegana jako "nieudacznika" albo "nudziarę". Uczyłam się dość sporo, lecz dostawałam marne oceny. Angelika po chwili namysłu w końcu odpowiedziała.
- Jak chcesz, tylko żebyś potem nie płakała zbędnie- Angelika przeklnęła po cichu lecz puściłam to mimo uszu. Wyglądało to tak, jakbym jej popsuła najcenniejsze plany. 
- Miło... to o której wpadniesz ?- zapytałam, jeszcze nie wiedząc czy się tata zgodzi. 
- Myślę, że o 18:00 pasuje ?- upewniła się.
- Tak... Alan będzie już na miejscu ?- ciekawiła mnie jego reakcja, jak zareaguje kiedy mnie tam zobaczy.
- Tak, powinien być.- widać było, że Angelę coś ugryzło. Wcześniej odzywała się normalnie, teraz aż wrednym głosem. Nie ukrywałam, że mnie to uraziło, nawet bardzo. 
- Okej to do zobaczenia - wyszła tylko mówiąc te słowa. Zamknęłam za nią posłusznie drzwi i wróciłam do pokoju. Na biurku leżały jak zwykle porozrzucane książki itp. ale nie przejmowałam się teraz tym za bardzo. Ciągle myślałam w co się ubiorę i czy w ogóle tata mnie puści. Jako ojciec był baaardzo nadopiekuńczy. Miałam w końcu 18 lat, musiał mnie puścić. Wiedziałam, że u mamy nie miałabym takiego rygoru i już dawno bym się tam przeprowadziła, ale żal mi jest zostawić ojca samego. Kto gotowałby mu obiady, albo chociażby prał ubrania ? Nie wychodziłam ze znajomymi, więc miałam czas na domowe porządki. Alan wpadał do mnie co jakiś czas, ciągle myślę, że ten związek jest dla jaj. Co prawda kocham go, ale zdaje sobie sprawę, że on mnie nie. Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że stoję przed otwartą szafą z otwartymi oczami, wpatrując się w ciuchy. Nie przychodziło mi nic innego na myśl, jak wyciągnąć z szafy dobre jeansy i T- shirt. Była to późna jesień, lecz nadal było ciepło jak wczesnym latem. o 17:00 wracał tata, a o 18:00 wpadała po mnie Angela, więc zostało mi jakieś 45 min. Zeszłam do kuchni, która była dość duża, jak na 3 pokojowy dom. Zabrałam się za robienie jak co dzień obiadu. Ani się obejrzałam, tata parkował wóz, już przed garażem. Po chwili, słychać było jak wchodzi do domu.
-Hej tato !!- wykrzyczałam
- Czeeść- po głosie taty, słychać było że jest przeziębiony, co oznaczało więcej pracy dla mnie ught.
- Tato... mam do ciebie takie małe pytanie, a w zasadzie to bardziej prośbę- zapytałam, gdy wszedł już do kuchni i zasiadł do stołu. 
- Nom ? Coś się stało ?- zapytał podejrzliwie.
- Nie coś ty. Chciałam się zapytać czy mogę pójść dzisiaj o 18:00 z Angelą na... imprezę ?- przy ostatnim słowie załamał mi się głos, ponieważ tata już mnie mnie spojrzał tym "swoim spojrzeniem", które zazwyczaj oznaczało "NIE". Ale tym razem się myliłam. 
- Pewnie, przecież nie będę cię trzymał w domu. Masz już 18 lat, nie musisz pytać mnie o zgodę.- otworzyłam usta ze zdziwienia. Co w niego wstąpiło? Zawsze mi zakazywał kategorycznie wypadów i to jeszcze w dzień szkoły, a była środa.
- Jej, chyba po raz pierwszy na coś się zgodziłeś tak... od tak haha- z radości, aż się zaśmiałam. Tata tylko coś tam pomruczał pod nosem, po czym zaczął jeść. Gdy skończyliśmy jeść, szybko włożyłam talerze do zmywarki i popędziłam do swojego pokoju, się przebrać. Zostało mi jakieś 30 min. Wzięłam ubrania, leżące na krzesełku i pobiegłam do toalety się ogarnąć. Włosy które miałam zawsze upięte w koka, rozpuściłam a oczy lekko pomalowałam kredką i tuszem do rzęs. Gdy się szykowałam dostałam sms'a. Jak się okazało był on od Angeli. Przez myśl przebiegły mi róóżne scenariusze. 
"Przyjdź na stare szkolne boisko. Będziemy tylko ja i Alan, bo reszta się wycofała." 
Szczerze treść, tego mnie nawet ucieszyła. Miało być tak jak w wakacje. Ja, Angelika i Alan. Gdy spojrzałam na godzinę była już 17:50, a na boisko szłam około 10 min. Akurat. Szybko zeszłam na dół i ubrałam buty.
- To ja idę tatoo !- wydarłam się po raz ostatni i zamknęłam za sobą drzwi. Przyspieszyłam kroku, więc miałam nadzieję, że się nie spóźnię. Jak to na obrzeżach Poznania, nie jeździło dużo aut i nie chodziło wielu ludzi. Akurat droga na boisko była prosta więc zaczęłam biec. Po 5 min byłam już na miejscu. Stare boisko było otoczone drzewami, więc trzeba było przejść je całe, aby trafić do "naszego" miejsca. Chciałam im zrobić niespodziankę i zaskoczyć ich od tyłu, lecz gdy podeszłam bliżej, dopiero zauważyłam że....Angela siedzi Alan'owi na kolanach i.... Jezus no oni się całowali. Moje ciało przeszła fala bólu. Po Alan'ie spodziewałabym się tego, ale po Angeli ? Nigdy w życiu, stałam jak wryta. Czułam, że łzy stają mi w oczach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heej ♥ Oto i mój nowy blog. Jak sami wiecie, pierwszy rozdział z przewagi nie jest ciekawy. W kolejnych rozdziałach, akcja zacznie się bardziej rozwijać. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jak coś mam zmienić w wyglądzie bo np. źle wam się czyta, piszcie śmiało a się dostosuję ;D

wtorek, 11 grudnia 2012

~~Prolog~~

Gdy byłam dzieckiem, wszystko wydawało się takie proste. Chciałam być jak najszybciej dorosła. Gdy już osiągnęłam ten "upragniony" wiek, jakoś wcale mnie to nie ucieszyło. Wcale nie jest tak, jak to sobie w dzieciństwie wyobrażałam. Miało być kolorowo i imprezowo, a jest jak ? Mam 18 letniego chłopaka, który mnie dość często olewa. Coraz częściej zastanawiam się, po co jeszcze z nim jestem. Mieszkam z ojcem a mama jest daleko, daleko ode mnie. Przyzwyczaiłam się też, do nudnych, samotnych wieczorów, które mają niestety mają miejsce. Zastanawiam się, jak to by było u mamy i często myślę, że o wiele lepiej niż tutaj.  Każdy na moim miejscu, zapewne chciałby się cofnąć o te 6 lat do tyłu.