sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 2

Stałam tak przed jakieś kilkanaście sekund.  Kropelki łez zaczęły powoli turlać się przez moją twarz. W jednej chwili przeleciały mi przez umysł róóżne myśli.  Nawet już miałam wizję przeprowadzki do mamy. Nie była ona nawet taka zła. Po kilku sekundach wróciłam do rzeczywistości i zaczęłam myśleć realnie. Miałam to szczęście, że mnie nie widzieli, bo byli odwróceni tyłem. W jednej chwili miałam ochotę im wszystko wykrzyczeć w twarz. Wiedziałam dokładnie, że tego nie zrobię, ale targały mną takie emocje, że nie mogłam stamtąd po prostu odejść i udać, że nic nie widziałam.
-Ekhm...- po moim odchrząknięciu odskoczyli od siebie jak oparzeni. Nie wiedziałam czy być smutną bo w końcu leciały mi łzy, czy być wkurzoną. Miałam po prostu tego wszystkiego dość. 
- Nina to nie tak jak myślisz- wyrwał się Alan. Tak tak tak, zawsze są takie głupie wytłumaczenia. Dla mnie było wszystko jasne. Nie miałam ochoty się dłużej z nim użerać. Nie zastanawiając się nad tym dokładnie wydarłam się
- Z nami koniec Alan. A ty... zadowolona z siebie ? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Jak mogłaś...- nie mogłam dokończyć zdania, bo w moim gardle pojawiła się ogromna kula, która nie pozwoliła mi nic więcej powiedzieć. Łzy już leciały mi strumieniami, choć byłam bardziej wkurzona, niż smutna. Odruchowo odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść dość szybkim tempem. 
- Nina, zaczekaj... wszystko ci wytłumaczę- słyszałam z daleka głos Angeliki, ale nie miałam najmniejszej ochoty się odwracać.  Żeby odwrócić swoje myśli od tego co przed chwilą zobaczyłam, myślałam o mamie. Jakby to było, gdybym u niej mieszkała.  Ale nic nie pomagało.Idąc tak w kierunku domu poczułam, że zrobiło się chłodno. Nie miało to teraz większego znaczenia. Przez to jeszcze bardziej chciało mi się płakać. Gdy zdałam sobie sprawę, że jestem już bardzo blisko domu, usiadłam na ławce, która się przytoczyła po drodze. Ledwo co usiadłam, poczułam wibracje w kieszeni. Zmęczonym już ruchem ręki, sięgnęłam po telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam przez załzawione oczy, że mama dzwoni. Dużo mnie kosztowało ogarnięcie się, choć troszkę. Mama zawsze dzwoniła o tej samej godzinie, codziennie. Z ledwością kliknęłam na zieloną słuchawkę.
- Halo ? Mama ?- i tak rozpoczynała się każda nasza rozmowa. Mama nie mogła długo rozmawiać, bo połączenia dość drogo kosztowały, ale i tak doceniałam, że dla mojego dobra to wszystko robi.
- Nina ? Coś się stało skarbie? - zapytała jak zwykle troszcząca się mama. Znała mnie na wylot. Wiedziała kiedy jestem smutna, wkurzona czy zmęczona. 
- Nie nic takiego, tylko mam do Ciebie taką małą prośbę...- Miałam już pewien plan już ułożony w głowie od dość dawna, tylko czekałam, aż natrafi się na to dobra okazja. 
- Tak ?
- Mogłabym do Ciebie przyjechać ? A raczej... zamieszkać u Ciebie?- już myślałam, że wszystko idzie dobrze, lecz na końcu zdania złamał mi się totalnie głos. Mama dobrze znała ten ton głosu. Zawsze jak mnie coś dręczyło, czy smuciło dzwoniłam ja do niej i opowiadałam jej wszystko ze szczegółami. Teraz jednak, nie chciałam jej nic wyjaśniać przez telefon. 
- Nino, ale co z tatą ? Skąd weźmiesz pieniądze na przylot ? - Hmm... moim największym dylematem było teraz tylko to, kiedy są najbliższe odloty i jak to wszystko powiem tacie. 
- Mamo nie denerwuj się, pieniądze mam uzbierane, a tata sobie beze mnie poradzi. Tylko mogę czy nie ?- Nie zwracałam już uwagi jakim tonem mówię do mamy. Nie chciałam mieć z TYM wszystkim nic do czynienia. 
- Pewnie że możesz- po tych słowach mamy, ucieszyłam się jak dziecko. 
- Ok to paa- nie czekałam na reakcję mamy tylko tak szybko jak to było możliwe się rozłączyłam. Siedząc na tej ławce, nie zauważyłam, że jest już troszkę późno. Do domu zostały mi tylko kilkaset metrów. W mojej głowie już rodził się plan na dalsze życie. Teraz jedynym problemem pozostawał tata. Wiedziałam, że jak zobaczę jego wyraz twarzy to zmięknę, lub się rozpłaczę. Miałam w sobie jednak jedną bardzo ciekawą cechę i był to mój jedyny pozytyw. Gdy coś postanowiłam, wiedziałam że na 100% to zrealizuję. Anie się obejrzałam, a stałam już przed drzwiami. Moje serce nie przypominało już tykającego zegarka, a łomotanie czegoś bardzo szybkiego. Oddech również mi się przyśpieszył. Zebrałam ostatki sił i weszłam raźnym krokiem do domu. 
- Tato, możemy porozmawiać ?- zapytałam nawet już bez powitania. Pośpiesznie ściągnęłam buty i pobiegłam szukać taty. Nie będę mogła mu patrzeć w oczy, bo się rozkleję. Jedną z moich wad było właśnie to. Gdy miałam powiedzieć komuś coś przykrego, nie mogłam mu spojrzeć prosto w oczy. 
- No pewnie, jestem w kuchni w razie co- odpowiedział jakimś podejrzanie uradowanym głosem.
- A ty z czego się tak cieszysz ?- No pięknie, tata się cieszył a ja miałam za chwilę przekazać mu wiadomość, po której uśmiech z jego twarzy miał zniknąć. Teraz będę się o to wiecznie obwiniać. 
- A nic takiego, moja ulubiona drużyna piłkarska wygrała najważniejszy mecz. - Musiałam udawać, że interesuje się piłką nożną. Nie raz oglądałam z tatą mecze. Ah te wspomnienia. 
- Ooo to świetnie. A przyjaciela gdzie zgubiłeś ? - Tata z przewagi oglądał mecze z przyjacielem albo ze mną. Wujek Adaś- tak kazał mi do siebie mówić- często u nas bywał.
- Coś mu dzisiaj wypadło. Coś się stało ? - już zauważył, że coś jest nie tak. W jednej chwili poczułam na sobie jego ojcowskie spojrzenie i zalała mnie fala bólu. Wiedziałam, że muszę mu to powiedzieć tu i teraz. 
- Bo wiesz tato... ja się wyprowadzam do mamy. Nie masz nic przeciwko ?- powiedziałam to tak jakbym wyjeżdżała na kilka godzin. To nie miało tak zabrzmieć. Wiedziałam, że coś zrobię nie tak.
- Ale dzisiaj ? Już ? Dlaczego?- tata potrafił zadawać ciągle mnóstwo takich pytań. Taki już był. Bałam się teraz tylko, że się nie zgodzi, lub potraktuje to jako żart. 
- Tak tato, jutro wyjeżdżam, nie chcę już dalej tutaj mieszkać- no i bum. Zrobił tą swoją litosną minkę. Ale co było najdziwniejsze tym razem mnie to nie poruszyło.  Czułam się jakbym łamała mu serce i dokładnie wiedziałam, że tak było. 
- A mama się zgodziła ? Nie mogę Cię zatrzymać, ale proszę... zastanów się jeszcze raz. Dokładnie.- nie chciałam tacie mówić o swoich problemach sercowych i nigdy tego nie robiłam, bo zawsze dzwoniłam do mamy, a już w ogóle nie chciałam mu wspominać o Angelice. Tata zawsze uważał, że ona sprowadzi mnie na złą drogę. 
- Wie, zgodziła się i wszystko już przemyślałam. Idę do siebie.- tata siedział jakby go coś wbiło w krzesło. Nie chciałam na to patrzeć i pobiegłam, a wręcz popędziłam do swojego pokoju. Z impetem otworzone drzwi uderzyły o ścianą z niezłym hukiem, ale akurat mnie to nie obchodziło. Od raz nie patrząc na nic innego, zasiadłam do laptopa. Ten jak zawsze się wolno ładował.  Miałam ochotę w niego walnąć raz a porządnie. Nigdy nie zastanawiałam się co może być ciekawego w Londynie. Podczas gdy co coś się ładowało podeszłam do lustra. Gdy tylko to zrobiłam, od razy tego żałowałam. Cały tusz to rzęs mi się rozmył i zostawił ogromne czarne plamy pod oczami a rozpuszczone włosy przypominały stóg siana. Gdy na siebie patrzyłam, nie wierzyłam, że aż tak się tym wszystkim przejęłam. Szukałam logicznego wyjaśnienia na tą całą sytuację, lecz nic mi nie przychodziło do głowy. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A tak oto 2 rozdział. xx Jeżeli  wam się źle czyta, proszę śmiało pisać. Liczę na wasze komentarze ;)

4 komentarze:

  1. O kurde... wyprowadza się! :O Ciekawa jestem, co się jej tam przytrafi :) Czekam na kolejny xx
    http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie Edzia. Jeśli oceniać twoje pisanie to widzę postępy. Ale korekta by się przydała. :). Za to fabuła boska, oby tak dalej. Co ile dodajesz nn?;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj trzeci rozdzial! W Londynie, to dopiero bedzie sie dzialo :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Już widzę co się będzie działo w Londynie

    OdpowiedzUsuń