Wchodząc do domu zauważyłam na sofie Justina. Na początku nie przykułam do niego większej uwagi, lecz zdziwiło mnie jedno... że siedział pochylając się dziwnie nad stołem. Wyglądał jakby coś wąchał czy coś podobnego. Zaczęłam sobie wmawiać, że może coś rysuje, albo pisze i dlatego ma tak nisko głowę. Pospiesznie ale po cichu ściągnęłam buty i zaczęłam na paluszkach zbliżać się do niego. Po chwili zatrzymałam się w połowie drogi, bo moim oczom ukazał się biały proszek. W głowie miałam tylko jedno słowo, które kilkadziesiąt razy się powtarzało... "Narkotyki". Czyli moje nadzieje legły w gruzach. Co jeszcze skrywa ta rodzina ? Tkwiąc tak w tym samym miejscu, w którym się zatrzymałam nie panowałam już nad swoimi emocjami. Nie wiedziałam jaka będzie jego reakcja jak się wydrę.
- Co ty robisz ?!- wydarłam się tak, że chyba byłoby mnie słychać ze spokojem na górze. Justin gwałtownie odwrócił się, strącając na ziemię biały proszek.
- To... to nie tak jak myślisz...- zaczął się tłumaczyć. Miał bardzo spanikowaną minę.- Pozwól, że ci wszystko wytłumaczę.
- Ale co tu jest do tłumaczenia ? Ty ćpasz a to już jest nienormalne.- Moja reakcja się nie zmieniła, nadal miałam wysoko podniesiony głos.
- Ale nie krzycz i daj sobie to wszystko wyjaśnić.- mówił nadal, tym razem wyciągając powoli ku mnie rękę. Mimowolnie zaczęłam się do niego zbliżać. Jego wcześniej spięte mięśnie się rozluźniły, a twarz jakby się rozpromieniła. - Usiądź i posłuchaj- ciągnął dalej już spokojnym głosem. Usiadłam na skraju kanapy, jak najdalej od strzepniętego na ziemię proszku. - Wszystko zaczęło się 4 lata temu, jak koledzy namówili mnie na spróbowanie tego pierwszy raz. Potem nałóg się rozszerzył i już nad tym nie panowałem. Teraz chodzę na terapię, ale jakoś nie pomaga.- Gdy tak to opowiadał zrobiło mi się go żal. Głupio mi było, że się tak wydarłam, ale w sumie skąd mogłam wiedzieć.
- Kto o tym wie ?- zapytałam żeby przypadkiem nie palnąć głupoty przy mamie czy Tomie.
- Tylko moi przyjaciele... no i teraz ty.- powiedział. Zapadła niezręczna cisza. Po chwili Justin zaczął się śmiać. Tak sam do siebie.
- Em... co ci jest ?- zapytałam już prawie zwijającego się ze śmiechu chłopaka.
- Nie wiem, to chyba przez to- ledwo co zdołał wybełkotać. Zaczęłam się go bać, bo przecież nie wiedziałam co zrobi potem. Nagle przestał się śmiać i usiadł spokojnie na poprzednim miejscu. Patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem, jakby nieobecnym. Postanowiłam się nie odzywać tylko ze spokojem go obserwować. Wyglądał jakby miał za chwilę mnie zaatakować czy coś. Serce zaczęło mi łomotać jak nie wiem co. Powoli wyjęłam telefon z kieszeni, żeby w razie co zadzwonić do mamy, czy na policję. Strasznie trzęsły mi się ręce. Nie wiedziałam kiedy to ustąpi, nigdy nie miałam do czynienia z kimś "naćpanym" więc nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Gdyby wciągnął tego mało, nie byłoby takiej reakcji, tyle wiedziałam. Justin przybrał pozycję jak do skoku. Wiedziałam, że nie mogę zacząć krzyczeć bo będzie jeszcze gorzej. W głowie narodziły mi się dwa plany tak jakby ucieczki. Pierwszym z nich było udawanie że nic się nie stało i po prostu wyjście na luzie z salonu. Drugim było powolne wstanie a potem bardzo szybkie uciekanie po schodach do pokoju. Moim ciałem i umysłem rządził strach. Bałam się, że gdy zacznę biec to się poślizgnę lub potknę, więc pozostawał tylko pierwszy plan.
- No to ty się ogarnij a ja spadam do siebie- powiedziałam lekko drgającym głosem. Cały czas go obserwowałam kontem oka. Nie zmienił pozycji, lecz jego mina z zawadiackiego uśmieszka zmieniła się w zdezorientowaną. Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Wstając i odwracając się na pięcie schowałam telefon do kieszeni. Byłam strasznie głodna, ale nie zamierzałam wrócić się do kuchni po coś do jedzenia. Normalnym krokiem weszłam na górę już nie spoglądając co robi Justin. Nie mogłam tego tak zostawić. Musiałam to powiedzieć mamie, no chyba, że ona już o wszystkim wiedziała i znowu przede mną zataiła jakiś ciekawy fakt. Na dworze było już ciemno, więc wchodząc do pokoju zasłoniłam okno. Usiadłam spokojnie i zaczęłam wgapiać się w podłogę. Nie interesowało mnie co się dzieje tam na dole. Mama wracała dopiero za kilka godzin, więc miałam czas na poczytanie książki. Po pewnym czasie zrobiło mi się strasznie gorąco i dopiero wtedy zorientowałam się, że siedzę w bluzie dwa razy większej ode mnie. Przypomniało mi się też, że Harry miał napisać. Odruchowo wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Zauważyłam jedną wiadomość. Byłam pewna na 100% że to na pewno on napisał. Otwierając z pośpiechem wiadomość rozczarowałam się. To była wiadomość z sieci "ble ble ble" same nudy jak zawsze. Termometr za oknem wskazywał 2 stopnie. Czytając nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Sen był bardzo realny, ponieważ ukazywał moje spotkanie z Harrym. Były w nim przedstawione dokładne sceny. Gdy mi pożyczył bluzę, gdy spojrzeliśmy sobie pierwszy raz prosto w oczy. Pierwszy raz w życiu przytrafiło mi się takie coś. Randki z Alan'em nie były ciekawe... no może troszkę na początku. Potem stały się rutyną, zresztą nic ciekawego na nich nie robiliśmy. Nagle zerwałam się jak opętana. Książka która leżała mi na kolanach spadła na podłogę i narobiła trochę hałasu. Okazało się, że czytając książkę zasnęłam w ciuchach. Przez zasłonkę przebijały nieśmiało promyki słońca. Zapowiadał się słoneczny dzień. Moimi jedynymi planami na dzisiejszy dzień było pójście do toalety i przebranie się w świeże rzeczy. Byłam zła na siebie. Miałam porozmawiać z mamą a ja zasnęłam na pierwszej lepszej scenie w książce. Najdziwniejszym uczuciem było to, że czułam samą siebie i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bałam się spojrzeć na godzinę, więc najpierw odsłoniłam okno. Promienie słońca tak mnie poraziły, że przez jakieś kilkanaście sekund nie wiedziałam gdzie jestem. Nagle poczułam lekkie wibrowanie w kieszeni. To był mój telefon.
" Hej, tu Harry. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś ;). Właśnie jestem w drodze na casting, trzymaj kciuki xx" po odczytaniu sms'a zrobiło mi się miło na sercu. No i w końcu miałam jego numer. W jednej sekundzie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Z radością wręcz pobiegłam do toalety się przebrać i odświeżyć. Dołowała mnie tylko jedna myśl... że na dzisiejszy dzień nie miałam żadnych planów. Mama w pracy do 23:00 tak samo jak Tom, a z Justinem nie miałam zamiaru rozmawiać. Chyba był świadomy tego, że wczoraj go przyłapałam, przynajmniej miałam taką nadzieję.Głód który jeszcze wczoraj ściskał mi żołądek nie ustąpił. Budzik wskazywał 11:20 więc za jakiś czas Tom powinien wyjechać. Bluzę Harrego wrzuciłam do prania, ponieważ po przespanej w niej nocy nie ładnie pachniała. Ubrałam się w dresy i luźną bluzkę. Nie zamierzałam dzisiaj nigdzie wychodzić. Schodząc na śniadanie zauważyłam Tom'a kręcącego się w kuchni.
- Cześć- powiedziałam grzecznie. Nie chciałam się już z nim kłócić. Znudziła mnie zacięta walka.
- No Dzień Dobry- odpowiedział z nutą arogancji w głosie.- To chyba dla Ciebie- rzucił w moją stronę, wskazując palcem na kopertę. Podchodząc do niej, już z daleka widziałam, że to nie jest pismo mamy. Z jeszcze większym zaciekawieniem zabrałam się za otwieranie koperty.
"Przepraszam za wczoraj, chciałbym Ci to wszystko jakoś wynagrodzić. Nie chcę, żebyśmy byli skłóconym rodzeństwem. W domu będę o 15:00 więc pójdziemy zwiedzać Londyn. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Justin." Po przeczytaniu tego listu zrobiło mi się głupio. Miałam wyrzuty sumienia. Mogłam z nim jeszcze wczoraj porozmawiać, wyjaśnić i to ja go powinnam przeprosić za ten mój 'wybuch'.
- I co tam ciekawe pisze ?- zapytał Tom niby od niechcenia.
- A nic takiego, Justin chciał mi coś wyjaśnić.- odpowiedziałam sięgając po płatki. Skoro byłam sam na sam z Tom'em to wypadałoby z nim porozmawiać.
- A... ty tak z moją mamą na poważnie?- zapytałam niepewnie. Po chwili Tom zaczął się uśmiechać sam do siebie. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Jasne... przecież gdybym nie brał was na poważnie, to byście się do mnie nie wprowadziły.- jego reakcja mnie zaskoczyła. Nigdy w rozmowie ze mną nie był równie wyluzowany co teraz.
- No tak. Głupie pytanie zadałam, wybacz- powiedziałam uderzając się odruchowo ręka w głowę.
- Nie no co ty, nic się nie stało. A jak tam z Justinem ci się układa?- zapytał jakby był tym zainteresowany.
- Wczoraj przyłapałam go na braniu środków odurzających- przy końcu zdania mój głos nie był już taki pewny. Nie pamiętałam dokładnie co on wczoraj mówił.
- Co proszę ?- Tom spoważniał. Justin powiedział, że jego ojciec o wszystkim wie.
- No tak...
- Przecież on z tym już skończył .!- wykrzyknął Tom. Z jednej strony ucieszyłam się, że chociaż jest świadomy tego co jego syn robił.
- Ale spokojnie, mogę mu pomóc. Wczoraj sama byłam w szoku i nie wiedziałam co zrobić- mina Tom'a była pełna agresji
- A mówiłem mu... ja mu pokażę- i w jednym momencie, zaczęłam się bać o Justina. A co jak Tom coś mu zrobi? W końcu to jego syn a nie wiem, czy kiedyś nie było u nich przemocy w domu.
- Hej hej, nie wyżywaj się na nim. To nie jego wina, że wpadł ponownie w nałóg. Ja mu pomogę zobaczysz, jeszcze wszystko będzie dobrze, tylko nie mów mu, że wiesz.- postanowiłam zrobić wszystko dla mojego przyszłego brata.
- Ale obiecaj, że go z tego wyciągniesz- jego mina była już spokojna a w oczach dało się zauważyć cień troski i zaniepokojenia.
- Obiecuję- powiedziałam podnosząc prawą rękę do góry. Nagle zaczęło mi ponownie burczeć w brzuchu.
- Słyszę, że jesteś głodna. To ty coś zjedz a ja zmykam do pracy. Pamiętaj o obietnicy Czeeść.- nie mogłam uwierzyć w to, że jest już 12:00. Ten czas leciał szybko... o wiele za szybko. Brakowało mi rozmów z mamą. Gdybym wczoraj nie zasnęła tak szybko i mocno zapewne byśmy porozmawiały. Postanowiłam napisać do Harrego
" I jak tam ? ;) xx" krótka wiadomość i ja cała się trzęsłam ze strachu. Stan zakochała jest bardzo dziwny. Boisz się odpowiedzi na każdą wiadomość. Nie jesteś niczego pewna. Lecz po pewnej chwili dostałam zwrotnego sms'a
"Pojechałem sam, ponieważ moi znajomi się wycofali. Nie było to miłe uczucie, ale jury wypowiedziało się pozytywnie, więc jest szansa." Moją pierwszą reakcją na to było 'Pojechał tam SAM?' Jakie trzeba mieć serce, żeby na samym końcu zostawić przyjaciela z zespołu. Biedak, pewnie się stresował. Gdy zaczęłam o tym myśleć ogarnęła mnie panika i zupełnie nie wiedziałam dlaczego. Po małym śniadaniu zasiadłam przed telewizorem i zamierzałam tam siedzieć przez 3 godziny. Zauważyłam, że na szafce leża puste kartki i ołówek. Wzięłam jedną kartkę i zaczęłam szkicować. Ruchy mojej dłoni były delikatne ale precyzyjne. Zawsze gdy mi się nudziło na lekcji, zaczynałam rysować. Były to przeważnie tak jak i tym razem duże oczy. Do 15:00 czas zleciał szybko, ani się obejrzałam do domu wszedł Justin.
- Heej- odezwał się pierwszy.
- Cześć.- odpowiedziałam sucho.
- I jak przeczytałaś list?- zapytał ściągając buty i kierując się w moją stronę.
- No tak jakby- powiedziałam. Gdy się obejrzałam to tyłu i go zobaczyłam, przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Miałam byś nieugięta i nie dać się zmanipulować, ale obiecałam coś Tom'owi no i znowu zaczęły dręczyć mnie wyrzuty sumienia. Naprawdę starałam się go pokochać jako brata.
- To co... idziemy ? Czy wolisz zostać w domu?- zapytał. Szczerze mówiąc to wolałam wszystko oprócz siedzenia w domu.
- Pewnie, tylko skoczę się przebrać- po tych słowach popędziłam na górę, żeby zmienię dresy i koszulkę. Wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z szafki. Za oknem nadal świeciło słońce. Stwierdziłam, że skoro wychodzimy na chwilę, to włączę pralkę. Wrzuciłam pospiesznie wszystkie ciuchy leżące na podłodze do pralki i zeszłam na dół. Justin już stał pod drzwiami jak pies, który prosi o pozwolenie wyjścia na dwór.
- Szybko ci poszło- odezwał się śmiejąc się. Przebierałam się około 30 min. więc wiem że to była aluzja.
- Mam nadzieję, że dzisiaj jesteś trzeźwy pod każdym względem.- nie pozostawałam mu dłużna. Miałam nadzieję, że nasze spotkanie nie będzie się opierało na dogryzkach.
- Okej, możemy wychodzić ?- zapytał niecierpliwiąc się.
- No czekaj, jeszcze buty muszę ubrać- jakoś nie było mi do śmiechu. Nienawidziłam gdy ktoś mnie pośpieszał.
- Mam nadzieję, że nie powiedziałaś dzisiaj mojemu ojcu o wczorajszym wydarzeniu ?- teraz sumienie zżerało mnie jeszcze bardziej.
- Nie... mało z nim dzisiaj rozmawiałam- czułam jak robię się czerwona.
- Coś nie tak ? Bo jakaś się blada zrobiłaś- a jednak nie zalałam się rumieńcem, tylko ze strachu zrobiłam się blada.
- Nie, wszystko w porządku. Możemy wychodzić.- powiedziałam zatrzaskując za sobą drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale miałam blokadę twórczą. Wiem, rozdział nie jest idealny, ponieważ zacięłam się mniej więcej w połowie. Wszelkiego rodzaju krytyki proszę zostawiać w komentarzach ;) xx